ahmadeusz |
Administrator |
|
|
Dołączył: 07 Wrz 2015 |
Posty: 3027 |
Przeczytał: 12 tematów
Ostrzeżeń: 0/7
|
Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
jacek kwaśniewski 27 dzień 4 miesiąc 10 rok EY
Najsz.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy moich otwartych listów, piszę kolejny 25 list otwarty. Poprzedni list poświęciłem przede wszystkim znieważaniu prezydenta RP. Urząd ten jest znieważany przede wszystkim przez najszanowniejszego pana, najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo. Kto jest zainteresowany uzasadnieniem tej tezy odsyłam do zawartości 24 listu. Bardzo proszę zapoznajmy się z interesującą informację medialną dotyczącą przestępstwa bez wątpienia mniejszego od znieważenia urzędu prezydenta RP:
„Ukradł rower o wartości 400 zł, spędził 10 lat w zakładzie psychiatrycznym.”
Jeżeli za kradzież roweru o wartości 400 zł można trafić do zakładu psychiatrycznego na 10 lat, to myślę, że za znieważanie urzędu prezydenta RP oraz za podpisywanie sprzecznych z Konstytucją czyli bezprawnych ustaw, najszanowniejszy pan prezydent powinien trafić do zakładu psychiatrycznego minimum na 100 tysięcy lat. Dodatkowo radziłbym trzymanie najszanowniejszego pana prezydenta w kaftanie bezpieczeństwa, z zawiązanymi z tyłu rękoma z dala od wszelkich środków piśmienniczych, by przypadkiem najszanowniejszy pan prezydent nie podpisał kolejnej głupiej, urągającej sprawiedliwości i mądrości ustawy. W normalnym kraju, w którym przestrzegane były by sprawiedliwe prawo, taki jak pan prezydent już dawno siedział by albo w więzieniu, albo w szpitalu psychiatrycznym. My jednak żyjemy w Polsce, w którym władzę sprawuje koalicja, której przewodnią rolę sprawuje partia o przekornej nazwie Prawo i Sprawiedliwość. Najszanowniejszy pan poseł Jarosław Kaczyński, herszt tej partii tak się o prawie w Polsce wypowiedział:
„My wiemy, jak w Polsce funkcjonuje prawo, że opowieść o państwie prawa jest kompletną bajką.”
Opinia moim zdaniem słuszna, a za ten katastrofalny stan organów państwowych odpowiedzialnych za prawo na dzień dzisiejszy największą odpowiedzialność ponosi rządząca koalicja. Bardzo proszę powróćmy myślami do kwestii znieważania urzędu prezydenta RP. Teoretycznie istnieje możliwość, że organy władzy próbowały interweniować w sprawie obrazy urzędu RP, ale mógł się najszanowniejszy pan prezydent wykupić. Przekupni prokuratorzy się zdarzają:
„Prokurator z Warszawy żądał seksu za umorzenia spraw - jest wyrok
W poniedziałek Sąd Rejonowy dla miasta stołecznego Warszawy skazał na osiem lat więzienia Konrada P. Uznano, że mężczyzna jest winny wykorzystania seksualnego kobiet, które przesłuchiwał jako prokurator. (…) Konradowi P. przedstawiono łącznie 20 zarzutów. We wszystkich został uznany przez sąd za winnego.
Był oskarżony między innymi o przekroczenie uprawnień, żądanie korzyści osobistej oraz doprowadzenie do obcowania płciowego przez "nadużycie stosunku zależności lub wykorzystanie krytycznego położenia".
Groziło mu do dziesięciu lat więzienia. Sąd skazał go na osiem. Dodatkowo orzekł wobec Konrada P. zakaz wykonywania zawodu prokuratora przez dziesięć lat. Okres takiego zakazu nie biegnie jednak, gdy skazany znajduje się w więzieniu. Dodatkowo Konrad P. będzie musiał zapłacić ponad 10 tysięcy złotych kosztów sądowych.”
Istnieje możliwość, że również najszanowniejszy pan prezydent mógł paść ofiarą przekupnego prokuratora. Trochę odbytnica mogła zaboleć, trochę spermy trzeba było się nałykać, ale w zamian najszanowniejszy pan prezydent mógł się cieszyć tym, że sprawę zniewagi urzędu prezydenta RP umorzono. Jeżeli tak było, to byłby to radość głupiego.
W mojej ocenie im szybciej najszanowniejszy pan prezydent straci urząd tym mniej głupich ustaw podpisze, a tym samy później w Piekle mniej bólu z rąk bezlitosnych piekielnych sadystów zainkasuje. Istnieje też możliwość, że nim sprawa znieważenia urzędu prezydenta RP przez najszanowniejszego pana prezydenta Andrzeja Dudę opuściła prokuraturę, została ona umorzona na wskutek interwencji najszanowniejszego pana prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, który zasłynął nawet tym, że domaga się uniewinnienia jawnego przestępcy:
„Zbigniew Ziobro domaga się uniewinnienia księdza skazanego za zakłócanie spokoju
Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny, skierował do Sądu Najwyższego kasację od wyroku w sprawie proboszcza jednej z rybnickich parafii, który został skazany za zakłócanie spokoju poprzez uruchomienie dzwonów kościoła i wniósł o jego uniewinnienie - informuje dział prasowy Prokuratury Krajowej w Warszawie.”
Powyższą decyzję uważam za kuriozalną, dlatego, że jeżeli ktoś jest prawdziwym przyjacielem chrześcijan, to powinien dbać o to, by chrześcijanie, a zwłaszcza kapłani prawa przestrzegali i za przestępstwa ponosili surową odpowiedzialność. Chrześcijanie mają obowiązek dążyć do świętości:
1 Piotra 1:13-16
(…) Przystosujcie więc swoje umysły do działalności, zachowujcie całkowitą trzeźwość umysłu; oprzyjcie swą nadzieję na niezasłużonej życzliwości, której macie dostąpić przy objawieniu Jezusa Chrystusa (najszanowniejszego władcy Jehoszua Masziach). Jako posłuszne dzieci, przestańcie się kształtować według pragnień, jakie poprzednio żywiliście w swej niewiedzy, ale w zgodzie ze Świętym, który was powołał, sami też stańcie się święci w całym swym postępowaniu, gdyż jest napisane: „Macie być święci, ponieważ ja jestem święty”.
Gdyby najszanowniejszy pan prokurator generalny Zbigniew Ziobro, miał chociaż odrobinkę zdrowego rozsądku, to na wieść o sprawie zlecił by swoim podwładnym sprawdzenie w całym kraju czy dzwony kościelne nie przekraczają obowiązujących w norm. Jednak nie o najszanowniejszym panie prokuratorze generalnym Zbigniewie Ziobrze będzie ten list.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy tego listu, nim przystąpię do tematu bardzo proszę zapoznajmy się ze słowami piosenki, które utkwiły mi w pamięci:
Na sali wielkiej i błyszczącej
Tak jak nocne Buenos Aires
Które nie chce spać
Orkiestra stroi instrumenty
Daje znak i zaraz zacznie
Nowe tango grać
Siedzimy obok obojętni
Wobec siebie jak turyści
Wystukujemy rytm
Nie będzie tanga miedzy nami
Choćby nawet cud się ziścił
Nie pomoże nic
Chocian płyną ostre nuty
W żyłach płonie krew
Nigdy żadne z nas do tańca
Nie poderwie się
Bo do tanga trzeba dwojga
Zgodnych ciał i chętnych serc
Bo do tanga trzeba dwojga
Tak ten świat złożony jest
W piosence tej śpiewano, że do tanga trzeba dwojga. W liście będę pisał o przestępstwie do popełnienia którego, jeden dureń to mało. By porwać naród 'do tanga' potrzeba dwóch idiotów.
Normalni ludzie takich rzeczy by nie robili.
Najszanowniejszy panie prezydencie, doktorze Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, proszę powyższe słowa potraktować jako zagadkę, którą wyjaśnię w zasadniczej części listu. Niewiadomą zagadki jest kim są idioci i czym jest 'tango'. Nim wszystko wyjaśnię bardzo proszę przypomnijmy sobie postać najszanowniejszego pajacyka Pinokia, który został wystrugany z drewna, ale ożył. Czół, rozmawiał, uczył się, ale wpadł w złe towarzystwo, zaniedbał naukę i zaczął zmieniać się w osła. Bardzo proszę zapoznajmy się z tą wielce pouczającą historią:
„Jakaż to była niespodzianka? Zaraz wam to powiem moi drodzy, mali czytelnicy:
niespodzianką było to, że Pinokio, obudziwszy się, chciał oczywiście podrapać się w głowę,
a drapiąc się zauważył...
Zgadnijcie, co on takiego zauważył?
Zauważył z największym zdziwieniem, że uszy jego wydłużyły się o kilkanaście centymetrów.
Wiecie przecież, że pajac miał od urodzenia małe, maleńkie uszka, takie malusieńkie, że trudno
je było dostrzec nagim okiem.
Możecie sobie wyobrazić, co się z nim działo, kiedy zauważył, że przez noc uszy jego
wydłużyły się tak bardzo, że podobne były do dwóch szczotek z ostrego sitowia. Poszedł zaraz na
poszukiwanie lusterka, ale nie znalazłszy go napełnił wodą miednicę i, przejrzawszy się w niej,
ujrzał coś, czego nie chciałby nigdy zobaczyć, a mianowicie swoją twarz upiększoną wspaniałą parą oślich uszu.
Pomyślcie sami, jak wielki był ból, wstyd i rozpacz biednego Pinokia. Zaczął płakać, krzyczeć, tłuc głową o ścianę, ale im więcej rozpaczał, tym bardziej uszy jego wydłużały i wydłużały, i stawały się coraz większe i coraz bardziej kosmate.
Słysząc te przenikliwe krzyki, wszedł do pokoju Świstak o piętro wyżej mieszkający, który widząc, że pajac odchodzi od zmysłów, zapytał troskliwie:
— Co ci się stało, kochany sąsiedzie?
— Jestem chory, mój Świstaku, bardzo chory... i to chory na coś, co mnie przeraża! Umiesz mierzyć puls?
— Owszem, tak.
— Zbadaj, czy przypadkiem nie mam gorączki.
Świstak podniósł prawą przednią łapkę i zbadawszy puls Pinokia odezwał się z westchnieniem:
— Mój kochany, bardzo mi nieprzyjemnie, ale muszę ci powiedzieć coś bardzo przykrego!...
— To znaczy?
— Masz bardzo brzydką gorączkę!...
— A cóż to za gorączka?
— Ośla gorączka.
— Nie znam takiej gorączki! — odrzekł pajac, chociaż od razu doskonale zrozumiał, co to znaczy.
— W takim razie ja ci to wyjaśnię — dodał Świstak. — Dowiedz się więc, że za dwie lub trzy
godziny nie będziesz już ani pajacem, ani chłopcem.
— A czymże będę?
— Za dwie albo trzy godziny staniesz się prawdziwym osłem, takim jak te, które ciągną wózki i wożą na targ kapustę i ziemniaki. Możesz też trafić w ręce zoofila, który będzie wykorzystywał seksualnie.
— Och! Biedny ja! — krzyknął Pinokio chwytając obiema rękami uszy i ciągnąc, i targając je, jak gdyby to były uszy kogoś innego.
— Mój kochany — rzekł Świstak chcąc go pocieszyć — cóż na to poradzisz? To już takie przeznaczenie. Tak zapisano w księdze mądrości, że wszyscy rozwłóczeni chłopcy, którzy pogardzają szkołą, książkami i nauczycielami, a cały dzień spędzają na zabawach, grach
i rozrywkach, koniecznie muszą wcześniej czy później zmienić się w osły.
— Ale czy to naprawdę tak jest? — zapytał pajacyk zanosząc się od płaczu.
— Niestety tak! I płacze nic już teraz nie pomogą. Trzeba było zastanowić się wcześniej.
— Ale to nie moja wina, kochany Świstaku, to wina Jarosława!...
— Któż to jest ten Jarosław?
— To mój kolega szkolny. Ja chciałem wrócić do domu, chciałem być posłuszny, chciałem się uczyć, żeby dostać dobre świadectwo... ale Jarosław powiedział mi: „Po co ty tak kujesz? Po
co ty chodzisz do szkoły? Jedź ze mną do Krainy Zabawek, tam już nie będziemy się uczyli,
tam będziemy się bawili od rana do wieczora, tam będzie nam zawsze bardzo wesoło”.
— A dlaczego usłuchałeś rady tego fałszywego przyjaciela? Tego bardzo złego kolegi?
— Dlaczego? Dlatego, mój Świstaku, że jestem pajacykiem bez krzty rozumu... i bez serca. Och!
Gdybym miał choć odrobinę serca, nie byłbym porzucił dobrej Wróżki, która mnie kochała jak prawdziwa mama i która tyle dla mnie zrobiła!... W tej chwili nie byłbym już pajacem, ale byłbym pracowitym chłopcem jak wielu innych! Och! Ale niech tylko spotkam tego Jarosława, to
biada mu! Już ja mu powiem coś do ucha!”
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, bardzo proszę przerwijmy na chwilkę to opowiadanie. Najszanowniejszy pajacyk Pinokio przyznał, że jest bez krzty rozumu. Dobrze to rokuje na przyszłość. W Dhammapadzie, świętej księdze buddyzmu napisano:
Dhammapada 5:63
Głupiec, który wie o swojej głupocie jest przynajmniej w tym mądry, lecz głupiec który myśli, że jest mądry dopiero jest głupcem.
Myślę, że to bardzo dobra sentencja. Najszanowniejszy pajacyk Pinokio w głupocie swej myślał, że przyczyną tego złego, aczkolwiek rokującego nadzieję na przyszłość stanu jest brak serca:
„Gdybym miał choć odrobinę serca, nie byłbym porzucił dobrej Wróżki, która mnie kochała
jak prawdziwa mama i która tyle dla mnie zrobiła!... W tej chwili nie byłbym już pajacem...
byłbym pracowitym chłopcem jak wielu innych!”
Tymczasem z Biblii możemy wyciągnąć inny wniosek. Znajdziemy w niej ostrzeżenie przed sercem:
Jeremiasza 17:9; Przysłów 28:26
Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i nieobliczalne. Kto ufa swojemu sercu, jest głupi, lecz kto chodzi w mądrości, ten ujdzie cało.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, bardzo proszę powróćmy myślami do przygód najszanowniejszego pajacyka Pinokia i zobaczmy jak się potoczyła ta historia:
„I chciał wyjść. Ale w drzwiach przypomniał sobie, że ma ośle uszy, a wstydząc się wyjść w tym stanie, cóż wymyślił? Wziął dużą, bawełnianą czapkę i nasunął ją aż po sam koniuszek nosa. Potem wyszedł i zaczął szukać Jarosława. Szukał go na ulicach, na placach, w teatrzykach, sejmie, senacie, w burdelu … słowem — wszędzie, ale go nie znalazł. Pytał o niego wszystkich, których spotkał po drodze, ale nikt go nie widział. Więc poszedł do niego do domu i zapukał do drzwi.
— Kto tam? — zapytał Jarosław z wewnątrz.
— To ja! — odpowiedział pajac.
— Poczekaj chwilkę! Zaraz ci otworzę.
Po upływie trzech godzin drzwi się otworzyły i wyobraźcie sobie zdziwienie Pinokia, kiedy wszedłszy do pokoju ujrzał swego fałszywego przyjaciela Jarosława w wielkiej, bawełnianej czapce, nasuniętej aż po sam nos.
Widząc tę czapkę, Pinokio pocieszył się trochę i zaraz pomyślał sobie:
„Czyżby Jarosław miał tę samą chorobę, co ja? Czyżby i on miał oślą gorączkę?”
Udając, że niczego nie zauważył, zapytał go z zgryźliwym uśmiechem:
— Jak się masz, mój kochany?
— Doskonale, jak mysz w fabryce serów najsmaczniejszych.
— Mówisz na poważnie?
— A dlaczego miałbym cię okłamywać? Przecież wiesz, że ja zawsze mówię prawdę.
— Przepraszam cię, mój drogi, ale czemu masz na głowie tę czapkę, która zakrywa ci uszy?
— Tak mi nakazał lekarz, gdyż stłukłem sobie kolano. A ty, pajacyku, dlaczego masz na głowie tę bawełnianą czapkę nasuniętą aż po sam nos?
— Tak mi nakazał lekarz, gdyż otarłem sobie łokieć.
— Och! Biedny Pinokio!...
— Och! Biedny Jarosław!...
Po tych słowach zapanowało długie milczenie, po czym dwaj przyjaciele zaczęli spoglądać na
siebie z drwiącą miną. Wreszcie pajac słodkim i melodyjnym głosikiem zapytał towarzysza:
— Powiedz mi, mój drogi, czy chorowałeś kiedy na uszy?
— Nigdy!... A ty?
— Nigdy! Tymczasem dziś, od samego rana, strasznie mnie boli ucho.
— Mnie także.
— Ciebie też?... A które ucho cię boli?
— Jedno i drugie. A ciebie?
— Jedno i drugie. Może to ta sama choroba?
— Boję się, że tak.
— Słuchaj, kochany Jarosławie! Chcesz mi zrobić przyjemność?
— Z największą ochotą!
— Pokaż mi swoje uszy.
— Czemu nie? Ale przedtem pokaż mi swoje, mój kochany Pinokio.
— Nie, najpierw ty.
— Nie, kochanie! Najpierw ty, a potem ja!
— W takim razie — rzekł pajacyk — zróbmy układ jak bardzo dobrzy przyjaciele.
— Posłuchajmy, co to za układ — odparł Jarosław.
— Obaj zdejmiemy czapki równocześnie, idziesz na to?
— Idę.
— A więc uwaga!
Pinokio zaczął liczyć głośno:
— Raz! Dwa! Trzy!
Na komendę „trzy" obaj chłopcy zdjęli czapki i podrzucili je w górę.
I wówczas nastąpiła scena, która wydawałaby się nie do uwierzenia, gdyby nie była prawdziwa. Otóż Pinokio i Jarosław widząc, że obaj są dotknięci tą samą chorobą, zamiast boleć nad tym i zaznać upokorzenia, zaczęli mrugać do siebie i pokazywać sobie wzajemnie te nadmiernie wydłużone uszy, aż nareszcie po tysiącznych błazeństwach parsknęli głupkowatym, niepohamowanym śmiechem.
I tak śmiali się i śmiali, i śmiali, aż wśród tego śmiechu Jarosław ucichł nagle i chwiejąc się,
i blednąc rzekł do przyjaciela:
— Na pomoc, na pomoc, Pinokio!
— Co ci się stało?
— Biada mi! Nie mogę utrzymać się na nogach.
— Ja także nie mogę! — zawołał Pinokio płacząc i zataczając się.
I mówiąc to, obaj pochylili się i na czworakach zaczęli kręcić się i biegać po pokoju. I gdy tak
uganiali, ramiona ich zmieniły się w nogi, twarze wydłużyły się w pyski, a grzbiety pokryły
się sierścią szarą, nakrapianą czarnym.
Ale czy wiecie, jaka chwila była najprzykrzejsza dla obu nieboraków? Otóż najprzykrzejsza
i najbardziej upokarzającą chwilą była ta, kiedy uczuli, że z tyłu wyrastają im ogony.
Zdruzgotani wstydem i bólem, usiłowali płakać i narzekać na swój los.
Osobliwe było to narzekanie! Zamiast jęków i lamentów obaj wydawali ośle ryki, obaj ryczeli
zgodnie: „I-ooo, i-ooo, i-ooo!"
W tejże chwili ktoś zapukał do drzwi i jakiś głos zawołał z zewnątrz:
— Otwórzcie! To ja, Mateusz, malutki woźnica, który was przywiózł do tej krainy. Otwórzcie zaraz, bo będzie z wami bardzo źle!
Widząc, że drzwi się nie otwierają, sprytny człowieczek wyważył je silnym kopnięciem, a wszedłszy do pokoju odezwał się do Pinokia i Jarosława ze zwykłym swoim uśmieszkiem:
— Brawo, chłopcy! Doskonale ryczycie, zaraz was poznałem po głosie. I dlatego właśnie
przyszedłem.
Słysząc te słowa, osiołki posmutniały i, wziąwszy ogony pod siebie, stały ze spuszczonymi
głowami i uszami. Zrazu mały woźnica zaczął je klepać, głaskać i pieścić, po czym wyciągnąwszy zgrzebło zabrał się do czesania. A kiedy już wyczesał je tak dokładnie, że sierść ich lśniła jak lustro, wówczas nałożył im uździenice i zaprowadził na plac targowy w nadziei, że je sprzeda i dobrze się przy tym obłowi.
Istotnie, nie trzeba było długo czekać na kupców.
Jarosława kupił pewien wieśniak, któremu właśnie poprzedniego dnia zdechł osioł, a Pinokia
nabył dyrektor trupy pajaców i linoskoczków, który postanowił wyuczyć go skakać i tańczyć
razem z innymi zwierzętami swego cyrku.
Rozumiecie teraz, moi mali czytelnicy, czym się to trudnił okrąglutki woźnica?
Ten szpetny potworek, ze słodką jak miód buziunią wielce podobną do najszanowniejszego pana prezesa rady ministrów – premiera Mateusza Morawieckiego, co pewien czas jeździł swoim wozem po świecie i po drodze przywabiał obietnicami i pochlebstwami wszystkich rozpróżniaczonych chłopców, którzy uprzykrzyli sobie książki i szkołę; skusiwszy ich, ładował wszystkich do wozu
i dostawiał do Krainy Zabawek, żeby tam spędzali czas na grach, figlach i rozrywkach.
A kiedy ci biedni, obałamuceni chłopcy, na skutek tych ciągłych zabaw i braku nauki, stawali się prawdziwymi osłami, wówczas zjawiał się wesoły i zadowolony i prowadził ich na targ czy na jarmark, aby sprzedać. W ten sposób w krótkim czasie zarobił moc pieniędzy i stał się milionerem.
Co się stało z Jarosławem, tego nie wiem; wiem tylko, że Pinokia czekało teraz twarde i ciężkie
życie. Kiedy go zaprowadzono do stajni, jego nowy pan napełnił mu żłób słomą, ale Pinokio,
skosztowawszy parę ździebełek, natychmiast je wypluł. Wówczas pan, gderając trochę, rzucił
mu do żłobu wiązkę siana, ale i siano Pinokiowi nie smakowało.
— Co? Nawet i siano ci nie smakuje?! — krzyknął rozgniewany właściciel. — Poczekaj tylko, mój
cacany osiołku, jeżeli ci się zachciewa jakichś kaprysów, to już ja mam sposoby, żeby cię oduczyć.
I tytułem kary trzasnął go mocna biczem po nogach. Pinokio z wielkiego bólu zaczął płakać i ryczeć,a rycząc mówił tak:
— I-ooo, i-ooo, nie mogę strawić słomy!...
— Więc jedz siano! — odparł dyrektor, który doskonale rozumiał oślą gwarę.
— I-ooo, i-ooo, siano przyprawia mnie o boleści brzucha!...
— Chciałbyś, żebym takiego jak ty osła karmił białym mięskiem z kurczaka i golonką z dzika?
— rzekł dyrektor i zdenerwowany narzekaniem Pinokia sięgnął po długą żelazną rurę i zaczął wsadzać ją nieszczęsnemu byłemu pajacykowi w odbytnicę. Pinokio poczuł jak rura wchodząc wciąż coraz głębiej i głębiej rozrywa mu wnętrzności przeszywając ogromnym bólem całe ciało. Szczęśliwym trafem rura ominęła serce i wyszła na zewnątrz klatką piersiową. Dyrektor przywołał swoich pracowników, którzy wzięli wierzgającego nogami osła i zanieśli na podwórze. Rurę położyli na dwóch wspornikach i podłożyli pod nieszczęsnego Pinokia chrust, który podpalili. Następnie zaczęli nad wolnym ogniem bardzo pomalutku obracać nieszczęsnego głupca. Bardzo powoli, bo powoli bardziej buli. Zrozpaczony Pinokio chciał krzyczeć z bólu ale zamiast tego wydobywał z siebie pozbawione tonu nadziei wielce żałosne I-ooo, i-ooo, i-ooo, i-ooo ...”
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy pomyślałem sobie, że dobrze by było, gdyby najszanowniejszy Bóg - Stwórca ludzi, sprawił by ludziom głupim rosły uszy, a ci najbardziej głupi mogli by się zmieniać w zwierzęta. Wiadomo by było komu można powierzyć władzę, a komu w żadnym wypadku nie powinno się nic powierzać. Z takiego obrotu sprawy zadowoleni byli by też mięsożercy. W sklepach na dziale wędlin nie powinno brakować prawdziwego salami z mięsa z prawdziwych osłów. Według Koranu tego przemiany ludzi w zwierzęta mogły już mieć na ziemi miejsce:
Sura 5:60; Sura 7:166
Powiedz: "Czyż mam wam obwieścić coś gorszego niż to, co będzie waszą zapłatą u Boga? Ci, których przeklął Bóg i na których się zagniewał, z których uczynił małpy i świnie ci, którzy czcili bałwany - znajdują się w najgorszym miejscu i są tymi, którzy najbardziej zbłądzili z równej drogi."
(…) Oni dumnie przetrwali w swym nieposłuszeństwie, i przemieniłem ich w obrzydłe małpy...
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, kiedy najszanowniejszy pan prezydent został wybrany na naszego prezydenta pomyślałem sobie, że bardzo dobrze się stało, że człowiek wykształcony - doktor prawa został prezydentem.
Czas pokazał jak ogromnie się myliłem.
Kiedy zobaczyłem jakie najszanowniejszy pan prezydent podpisuje ustawy ogarnęło mnie zdumienie.
Kiedy zaś zacząłem analizować przemówienia najszanowniejszego pana prezydenta zacząłem się zastanawiać – co się dzieje?
Przecież ten człowiek albo nie wie co mówi, albo wielkiego głupca udaje lub też swoich słuchaczy ma za kompletnych idiotów.
Kiedy usłyszałem najszanowniejszego pana prezydenta pseudo intelektualny bełkot pełen frazesów i demagogii połączonych z brakiem znajomości podstawowych pojęć i znaczenia używanych w przemówieniach słów moje przekonanie, że Polsce trafił się mądry prezydent pękło jak bańka mydlana, na którą znienacka upadł stu tonowy głaz.
Zamiast przekonania, że dobrze się stało, że człowiek z wyższym wykształceniem został prezydentem pojawiło się pytanie, jak człowiek tak ograniczony umysłowo mógł skończyć jakąkolwiek szkołę?
Z ciekawości sprawdziłem, co też o wykształceniu najszanowniejszego pana prezydenta napisano w Wikipedii:
„... uczęszczał do klasy humanistycznej II Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie, w którym zdał maturę … ukończył studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego.... rozpoczął pracę naukowo-dydaktyczną w Katedrze Postępowania Administracyjnego UJ, następnie w Katedrze Prawa Administracyjnego UJ jako asystent... uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych na podstawie rozprawy zatytułowanej Interes prawny w polskim prawie administracyjnym napisanej pod kierunkiem profesora Jana Zimmermanna ...”
Istnieje teoretyczna możliwość, że wykształcenie najszanowniejszy pan prezydent po prostu sobie kupił. Za napisanie pracy magisterskiej i rozprawy mógł najszanowniejszy pan prezydent komuś zapłacić pieniędzmi lub w naturze.
Czy tak było tego nie wiem.
Myślę, że dobrze by się stało gdyby najszanowniejszemu panu prezydentowi odebrano wszelkie wykształcenie, poza tytułem doktora, który w jednym z wcześniejszych listów nadałem najszanowniejszemu panu prezydentowi osobiście. Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo przejdę teraz do zasadniczego tematu listu. Na wstępie podałem zagadkę:
„W tym liście będę pisał o przestępstwie do przeprowadzenia którego jeden dureń to mało. By porwać naród 'do tanga' potrzeba dwóch idiotów.”
Nie będę już czytelników i najszanowniejszego pana prezydenta trzymał w niewiedzy.
Pierwszym z idiotów jest pan, najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo.
Drugim idiotą jest najszanowniejszy pan prezes rady ministrów – premier Mateusz Morawiecki.
W Biblii napisano, że jak pies wraca do swych wymiocin, tak głupiec powtarza swe głupstwo:
Przysłów 26:11
(…) Jak pies wraca do swoich wymiocin, tak głupiec powtarza swe głupstwo.
Najszanowniejszy panie prezydencie, myślę, że bez cienia wątpliwości powyższe przesłanie biblijne jak ulał pasuje do osoby najszanowniejszego pana prezesa rady ministrów – premiera Mateusza Morawieckiego, który jak wiadomo jest kłamcą, kryminalistą, recydywistą skazanym prawomocnymi wyrokami za kłamstwa. Natomiast z Biblii wynika, że kłamcy trafią do Piekła w bezlitosne ręce piekielnych sadystów, którzy kochają kłamców dręczyć, męczyć, torturować:
Objawienie 21:8; 22:15
(…) Ale co do tchórzów i tych bez wiary, i obrzydliwych w swej plugawości, i morderców, i rozpustników, i uprawiających spirytyzm, i bałwochwalców, i wszystkich kłamców — ich dział będzie w jeziorze płonącym ogniem i siarką. (…) Na zewnątrz są psy i uprawiający spirytyzm, i rozpustnicy, i mordercy, i bałwochwalcy, i każdy, kto lubuje się i trwa w kłamstwie’.
Według biblijnego słownictwa najszanowniejszy pan prezes rady ministrów – premier Mateusz Morawiecki jest nie tylko głupcem, ale również niegodziwcem i zwyrodnialcem:
Psalm 58:3
(...) Niegodziwcy już od wyjścia z łona są zwyrodnialcami; już od wyjścia z brzucha się błąkają; mówią kłamstwa.
Najszanowniejszy panie prezydencie, doktorze Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy bardzo proszę przypomnijmy sobie słowa zagadki:
„W tym liście będę pisał o przestępstwie do przeprowadzenia którego jeden dureń to mało. By porwać naród 'do tanga' potrzeba dwóch idiotów.”
Idiotów już znamy.
Pierwszym jest najszanowniejszy pan prezydent, drugim idiotą jest najszanowniejszy pan prezes rady ministrów – premier Mateusz Morawiecki.
Teraz zdradzę czym jest 'tango'.
Tangiem jest żałoba narodowa.
Wytłumaczę teraz dlaczego do tego 'tanga' potrzeba dwóch durni.
Do wprowadzenia żałoby narodowej potrzeba dwóch durni, bo Prezydent może wprowadzić żałobę narodową w drodze rozporządzenia:
„Art. 11. żałoba narodowa
Dz.U.2018.0.441 t.j. - Ustawa z dnia 31 stycznia 1980 r. (?) o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej oraz o pieczęciach państwowych
1. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej może, w drodze rozporządzenia, wprowadzić żałobę narodową na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Rozporządzenie w szczególności powinno określać przyczyny wprowadzenia oraz czas trwania żałoby narodowej, uwzględniając uwarunkowania kulturowe i historyczne oraz przyjęte w tym zakresie zwyczaje.
2. W czasie trwania żałoby narodowej flagę państwową opuszcza się do połowy masztu.”
Rozporządzenie zaś wymaga kontrasygnaty premiera. Tak też się działo. W mediach można było przeczytać:
„Prezydent skierował rozporządzenie ws. żałoby narodowej do kontrasygnaty premiera.”
A teraz wytłumaczę dlaczego do wprowadzenia żałoby narodowej potrzeba durni.
Ustawa dotycząca żałoby narodowej przestała obowiązywać wraz wejście w życie nowej Konstytucji, która gwarantuje przynajmniej teoretycznie równość wobec prawa i wolność sumienia i wyznania:
Art. 32. Zasada równości obywatela wobec prawa
1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
Art. 53. Zasada wolności sumienia
1. Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii. (...)
6. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych.
Kwestia zaś obchodzenia żałoby jest ponad wszelką wątpliwość kwestią poglądów wchodzących w skład sumienia. Jedni obchodzą żałobę na wesoło, inni na smutno, jedni ubierają się na biało, inni na czarno, jeszcze inni na kolorowo, naturyści mogą obchodzić żałobę nago.
Bardzo proszę zapoznajmy się z informacją medialną, która bezspornie wykaże dlaczego żałoba narodowa koliduje też artykułem 32 Konstytucji teoretycznie gwarantującym równość wobec prawa:
„Żałoba po żałobie
Za nami trzecia w ciągu dwóch miesięcy żałoba narodowa. To wyjątkowy splot tragicznych zdarzeń czy próba poruszenia społecznych emocji?
Zbiorowe doświadczenie związane ze śmiercią Pawła Adamowicza jest tym głębsze, że w sensie psychologicznym wszyscy staliśmy się ofiarami.
Gdy prezydent Andrzej Duda ogłosił kolejną, trwającą ponad dwa dni żałobę, tym razem ku pamięci zmarłego w wieku 88 lat byłego premiera Jana Olszewskiego, Konrad Imiela, dyrektor Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu, upomniał się o artystów, czyli pośrednie ofiary tego stanu wyjątkowego. Odwołane koncerty i spektakle oznaczają brak zarobku. Czasem także niemożność powtórzenia projektu przygotowywanego przez długie miesiące. „Dlaczego to od zawsze dotyka tę jedną grupę społeczną?” – pytał.”
Najszanowniejszy panie prezydencie, doktorze Andrzeju Dudo, nie wiem, czy najszanowniejszy pan jeszcze o tym pamięta, ale przysiągł najszanowniejszy pan, że dochowa wierności postanowieniom Konstytucji:
Art. 130. Treść przysięgi przy objęciu urzędu Prezydenta
Prezydent Rzeczypospolitej obejmuje urząd po złożeniu wobec Zgromadzenia Narodowego następującej przysięgi: "Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem". Przysięga może być złożona z dodaniem zdania "Tak mi dopomóż Bóg".
Podobną przysięgę złożył najszanowniejszy pan prezes rady ministrów – premier Mateusz Morawiecki:
Art. 151. Przysięga członków Rady Ministrów
Prezes Rady Ministrów, wiceprezesi Rady Ministrów i ministrowie składają wobec Prezydenta Rzeczypospolitej następującą przysięgę: "Obejmując urząd Prezesa Rady Ministrów (wiceprezesa Rady Ministrów, ministra), uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji i innym prawom Rzeczypospolitej Polskiej, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem". Przysięga może być złożona z dodaniem zdania "Tak mi dopomóż Bóg".
W mojej ocenie tylko wyjątkowi głupcy łamią tak ważne przysięgi. Złamali najszanowniejsi państwo podstawowe, wręcz fundamentalne podstawy funkcjonowania społeczeństwa.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, bardzo proszę przypomnieć sobie swoje własne słowa:
„W dzisiejszej Unii Europejskiej, w dzisiejszej Europie, w której niewątpliwy jest kryzys wartości, na których zbudowana została cywilizacja europejska, myślę o cywilizacji o korzeniach łacińskich, opartej na pniu chrześcijaństwa te wszystkie ideały w dzisiejszej Europie giną, są zapomniane i deptane przez inne ideologie, które wypaczają w gruncie rzeczy istotę człowieka i człowieczeństwa.”
W mojej ocenie najszanowniejszy pan prezydent mówił przede wszystkim o sobie. Wespół z najszanowniejszym panem prezesem rady ministrów Mateuszem Morawieckim wypaczyli najszanowniejsi państwo istotę człowieka i człowieczeństwa. Zdeptali najszanowniejsi państwo podstawowe zasady - konstytucyjne prawa będące podstawą funkcjonowanie państwa prawa.
Według mnie jest to klasyczny przykład socjopatii, skrajnego nieprzystosowania do życia pomiędzy normalnymi ludźmi. Zabić takie kanalie raz - nawet ze szczególnym okrucieństwem - to mało. Dlatego też by sprawiedliwości stawała się zadość stworzono Piekło. W Biblii Aramejskiej tak ten proces opisano:
Targum Neofiti 1 Księga Rodzaju 3:24
I wydaliwszy Adama (Bóg) sprawił, że ukazała się chwała jego obecności, która zamieszkała od początku od wschodu ogrodu Eden, pomiędzy dwoma cherubami. Dwa tysiące lat wcześniej, zanim stworzył On świat, stworzył Prawo. On przygotował ogród Eden dla sprawiedliwych, a Gehennę dla złoczyńców. On przygotował ogród Eden dla sprawiedliwych, aby mogli oni jeść owoce drzewa i cieszyć się nimi, ponieważ strzegli nakazów Prawa w świecie i wypełniali przygotowania. Dla złoczyńców przygotował on Gehennę, którą można przyrównać do ostrego, obosiecznego miecza. Przygotował on tam strzały ognia i palące węgle dla złoczyńców, aby doświadczyli ich w świecie, ponieważ nie przestrzegali nakazów Prawa w tym świecie. Prawo bowiem jest drzewem życia dla każdego, kto je uprawia i strzeże przykazań. On będzie żył i trwał jak drzewo życia w świecie, który nadejdzie. Prawo jest dobre dla wszystkich, którzy pracują nad nim w tym świecie, podobnie jak owoc życia.
Najszanowniejszy panie prezydencie doktorze Andrzeju Dudo, proszę powróćmy myślami o najszanowniejszego pana prezesa rady ministrów – premiera Mateusza Morawieckiego.
Poza tym, że jest to głupiec, kłamca, kryminalista, recydywista, zwyrodnialec i niegodziwiec, zaobserwowałem, że podobnie jak najszanowniejszy pan prezydent wyjątkowo głupio i na dodatek dużo i często mówi. Wydaje się przy tym być nienaturalnie pobudzony. Przyczyną takiego nienormalnego zachowania mogą być narkotyki. Na przykład Mefedron, o którym można przeczytać:
„Mefedron: działanie i objawy:
silne pobudzenie psychomotoryczne; uczucie euforii; empatia i otwarcie na innych (potrzeba rozmowy z ludźmi, opisywania swoich emocji, dzielenia się historiami); poczucie siły i energii;
słowotok.”
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo gdyby moje spostrzeżenia były prawdziwe to trzeba by zacząć szybko działać by pomóc najszanowniejszemu panu prezesowi rady ministrów – premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Narkotyk mógł spowodować nieodwracalne zmiany w mózgu, ale całe szczęście w medycynie następuje stały postęp. Czytałem, że możliwe stały się przeszczepy głowy:
„Przeszczep głowy zakończony sukcesem
Włoski lekarz Sergio Canavero ogłosił wczoraj na konferencji prasowej w Wiedniu, że pierwszy na świecie przeszczep ludzkiej głowy zakończył się sukcesem. W Chinach podczas 18-godzinnej operacji połączono ponownie kręgosłup, nerwy i naczynia krwionośne. Zabieg przeszczepu głowy na zwłokach człowieka przeprowadził zespół pod kierownictwem dra Xiaopinga Ren. (…) Ci sami chińscy chirurdzy rok temu przeszczepili głowę nieżyjącej małpy.”
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, jeżeli nawet najszanowniejszy pan prezes rady ministrów – premier Mateusz Morawiecki ma mózg trwale zniszczony narkotykami, to istnieje nadzieja, że odzyska sprawność intelektualną po przeszczepie głowy. Na wszelki wypadek najpierw radził bym wpierw przeszczepić głowę jakiejś wolno myślącego zwierzęcia żeby ciało nie dostało wstrząsu od nadmiaru myśli i przeszczep nie został odrzucony. Gdyby ten przeszczep się udał można by najszanowniejszemu panu prezesowi rady ministrów przeszczepić kolejną głowę tym razem ludzką - z zdrowym mózgiem. Taka operacja mogłaby pomóc.
W moim odczuciu na pewno by zyskał wizerunek najszanowniejszego pana prezesa rady ministrów – premiera Mateusza Morawieckiego bo obecna facjata kojarzy mi się z solidarnością, kłamstwami oraz wszystkim tym co złe i podłe. Również najszanowniejszemu panu prezydentowi sugerował bym dokonanie przeszczepu głowy na mądrzejszą. Myślę, że lepiej by było gdyby najszanowniejszy pan prezydent z przeszczepioną głową osła trafił do Piekła dla Żuli niż ze swoją oryginalną, ale bardzo głupią głową trafił do Piekła dla VIP-ów. Jest to bowiem piekło najgorsze z najgorszych. Piekło skrajności. Z jednej strony, dla grzeszników jest to najmniej pożądane miejsce we wszechświecie, z drugiej zaś strony, dla piekielnych sadystów jest to najbardziej pożądane miejsce we wszechświecie. Chcieli by tam pracować nawet za darmo.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, fakt że rządzą nami głupcy może być bardzo śmieszny z punktu widzenia piekielnych sadystów. Tak naprawdę kryje się w tym fakcie wielki dramat uciemiężonego narodu. Największy zaś dramat czeka rządzących nami głupców, którzy swoimi rządami wiją sobie ogromnie bolesna gniazdka w Piekle dla VIP-ów. |
|