www.szah.fora.pl

ahmadeusz - celem istnienia strony jest doskonalenie jakości naszego życia i osobowości. Wersja Testowa.

Forum www.szah.fora.pl Strona Główna -> Książki. -> Czysta wiara kontra wiara zbrukana.
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
Czysta wiara kontra wiara zbrukana.
PostWysłany: Nie 0:03, 26 Mar 2023
ahmadeusz
Administrator
 
Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 2146
Przeczytał: 23 tematy

Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna





Czysta wiara kontra wiara zbrukana. Tytuł roboczy roboczej wersji książki.

Najsz Smile Najszanowniejsi Czytelnicy zastanawiając się nad grzechami głównymi doszedłem do wniosku, że najpoważniejszym grzechem jest zła wiara. Dlatego też by ostrzec przed nią świat, postanowiłem napisać książkę o wierze.

Po dziesiątkach lat badań, dociekań, dyskusji zrozumiałem, że wiara to jest to co myślimy na temat tego czego nie znamy. W oparciu o zdobytą wiedzę ułożyłem kilka definicji powiązanych z wiarą:



Definicja wiary.

Wiara jest to nasz osobisty stosunek do czegoś czego nie znamy.
Wiara może dotyczyć nieudowodnionej hipotezy, niesprawdzonej informacji, słuszności jakiejś niesprawdzonej idei, prognozy, przypowieści; przypuszczenia próbującego wyjaśnić niezbadane zjawiska.

Wiara nie jest wiedzą i trwa tak długo, jak długo przedmiot naszej wiary nie został kompletnie poznany.
Wraz z wiedzą znika wiara.
Udowodniona hipoteza staje się, prawem, zasadą, która może mieć praktyczne zastosowanie w życiu.
Potwierdzone informacje stają się faktami, dowodami.


Dogmat wiary - definicja.

Dogmat wiary to założenie - przypuszczenie (bez dowodów), że nasza wiara, nasz osąd, ocena, opis czegoś czego nie znamy, nasze przekonanie jest ponad wszelką wątpliwość prawdziwe.
Nie zmienia jednak faktu, że jaka jest prawda, nie wiemy.
Dogmat naszej wiary może być kłamstwem.

Czysta wiara - definicja.

Czysta wiara - wiara to nas osobisty osąd, ocena, mniemanie dotyczące czegoś nieznanego. Czysta wiara to nie osądzanie, nie ocenianie, nie mniemanie, ale dbanie pod rozwagę absolutnie każdej możliwości.

Herezja - definicja.

Kłamstwo dotyczące wiary nazywamy herezją, a osoby obstające przy kłamstwie są heretykami.
Kto jest czy też nie jest heretykiem możemy się dowiedzieć tylko w takim przypadku, kiedy rozważany przedmiot wiary zostanie kompletnie poznany, a badana kwestia wiary zostanie bezspornie rozstrzygnięta.

Po dziesiątkach lat pracy definicje te są dla mnie łatwe i zrozumiałe.
Najpóźniej sformułowałem ideę czystej wiary, do której doprowadziły mnie wersety z Biblii, według których miłość wszystkiemu wierzy, na wszystko ma nadzieję. Droga do tego była uciążliwa i długa i w tej książce ją opiszę.

Wiara towarzyszyła mi od najwcześniejszego dzieciństwa, ale nie byłem tego świadomy. Kiedy i jak zetknąłem się z terminem wiara tego nie pamiętam. W moich młodzieńczych latach wiarę kojarzyłem z zespołem nauk i praktyk Kościoła Rzymskokatolickiego. W miasteczku Stronie Śląskie, w którym spędziłem lata dzieciństwa o szkoły podstawowej był tylko taki znany mi kościół i o istnieniu innych wyznań nie wiedziałem. Byłem też głęboko wierzącym człowiekiem ale sobie z tego sprawy nie zdawałem. Wychowałem się w ateistycznej rodzinie. Moja mama, mój tata w Boga nie wierzyli i tak mnie wychowali. Nauka ta była zgodna z tym czego nas w tamtych latach uczono w szkole na temat pochodzenia człowieka.
Kiedyś tata powiedział mi, że w Boga wierzą tylko wariaci i stare kobiety. Coś w tym stylu powiedział a ja uwierzyłem, ale nie od razu. Gdy usłyszałem te słowa postanowiłem wracając z szkoły podstawowej do domu sprawdzić kto chodzi do kościoła. Musiało to być w czasie kiedy chodziłem do tak zwanej starej szkoły. Do starej szkoły chodziłem od 1 do 3 klasy. Mogłem mieć od 7 do 10 lat. Brama szkoły wychodziła na wprost bramy kościoła. Zazwyczaj po wyjściu z szkoły szedłem w prawo po czym w lewo w dół obok straży pożarnej. Był tam taki zakątek, w którym rosły kasztany i gdy owocowały z kolegami jest strącaliśmy, zbieraliśmy, bawiliśmy się nimi...
Kiedy tata powiedział mi o starych kobietach i wariatach, którzy wierzą w Boga, po wyjściu z szkoły postanowiłem sprawdzić i z ciekawością nie poszedłem drogą, którą zwykle chodziłem, tylko wszedłem na dziedziniec kościoła i zajrzałem do środka o ile mnie pamięć nie myli była to moja pierwsza i ostatnia wizyta w tamtym przybytku. W kościele zobaczyłem przede wszystkim tak zwanych wariatów i kilka starszych kobiet. Trzeba tu dodać, że w tamtym czasie w Stroniu Śląskim był Wojewódzki Szpital Psychiatryczny. Odgrodzone płotem od reszty miasteczka osiedle - małe miasteczko z portiernią, stołówką, sklepikiem, klubokawiarnią, stolarnią, szklarniami itp. Nie ważne. Ważne jest to, że pacjenci tego szpitala w tamtych latach chodzili ubrani w specjalne ubrania coś na wzór ubrań obozów koncentracyjnych i łatwo ich było odróżnić od mieszkańców miasteczka. Kiedy zajrzałem do kościoła zauważyłem, że większość osób tam przebywających stanowili pacjenci szpitala. W czasie kiedy wracałem ze szkoły zacząłem dostrzegać, że to właśnie pacjenci szpitala psychiatrycznego najczęściej chodzą do kościoła. Było to łatwe do zaobserwowania bo kościół jest położony na wzgórzu górującym nad miasteczkiem i prowadziły do niego stare, kamienne, wąskie schody i kiedy przechodziło się w okolicy kościoła dokładnie było widać kto najczęściej tam chodzi. Inne schody w stronę kościoła prowadziły od strony ronda przy hotelu i kawiarni, których już nie ma. Nie ma tam kawiarni i hotelu, ale schody zostały. Utkwiły mi one w pamięci dlatego, że kiedyś na tych schodach dorwały mnie chrześcijańskie dzieci, które siłą chciały mnie zaciągnąć na lekcje religii do sali katechetycznej bo to jeszcze były w miarę przyzwoite czasy i lekcji religii w normalnych szkołach nie było. Z tego co pamiętam udało mi się wyrwać z rąk małoletnich chrześcijan i nie czułem do nich urazu bo jak czuć uraz do osób chorych psychicznie, które wierzą w Boga i chodzą do kościoła? Co najwyżej można czuć do nich litość i życzyć im by trafiły na dobrego psychologa, psychiatrę. Z tego co pamiętam to byłem jedyną osobą w klasach do których chodziłem, która nie chodziła na lekcje religii, tak więc wszyscy moi znajomi, koleżanki czy koledzy byli chrześcijanami, praktykującymi katolikami ale chociaż wiele z nimi czasu spędzałem to nie przypominam sobie by kiedykolwiek, którykolwiek z nich cokolwiek mówił na temat swoich wierzeń, swojej religii. Wygląda na to, że te sprawy ich nie interesowały. Z czasem w miasteczku natknąłem się na osobę zainteresowaną sprawami duchowym. Napiszę jak do tego doszło. Zrobię to w celu wykazania jak pozornie błahe sprawy mogą wywrzeć wpływ na nasze życie. W miasteczku był fryzjer, do którego bardzo nie lubiłem chodzić. W tamtym czasach zazwyczaj miałem długie włosy bo mi się takie podobały. Wyglądałem trochę jak hipis, ale w czasie szkoły podstawowej nawet nie zdawałem sobie sprawy, że jacykolwiek hipisi na świecie istnieli.
Bardzo mało o świecie wiedziałem. Nie wiedziałem dokładnie czym jest wiara. Myślałem, że istnieje jeden Pan Bóg o imieniu Pan, że istnieje jeden Kościół Rzymskokatolicki i jedna wiara. Cóż jednak oczekiwać od niezbyt inteligentnego dziecka. Byłem jak Hek, bohater książeczki dla młodzieży najszanowniejszego pana Arkady Gajdara zatytułowanej Czuk i Hek:

"Dawniej, kiedy Hek mieszkał w Moskwie, myślał, że cała ziemia składa się z Moskwy, to znaczy z ulic, domów, tramwajów i autobusów.
Teraz wydawało mu się, że cała ziemia składa się z wysokiego ciemnego lasu. I w ogóle, jeśli nad głową Heka świeciło słońce, to Hek był pewien, że nigdzie na całej ziemi nie mą chmur ani deszczu, tylko wszędzie jest to słońce. A jeśli było mu wesoło, to myślał, że wszystkim ludziom na świecie jest wesoło i dobrze."

Z czasem podstawy mojej wiedzy na temat wiary miały zachwiać się posadach. Dotychczas wierzyłem w to co Ola - z opowiadania o Timur i jego drużynie też pana Arkady Gajdara - powiedziała na temat Boga:

- Olu, czy jest Bóg?
- Nie ma - odparła Olga i pochyliła się nad miednicą.
- A kto jest?
- Nikogo nie ma! - zirytowała się Olga. - Daj mi spokój! Żenia zamilkła na chwilę, potem spytała znowu:
- Olu, a kto to jest Timur?
- To nie Bóg, tylko taki król - odparła niechętnie Olga, mydląc sobie twarz i ręce. - Zły, kulawy, z historii starożytnej.
- A jeśli nie król, nie kulawy i nie z historii, to kto?
- To nie wiem. Odczep się ode mnie. Po co ci ten Timur?
- A po to, że ja go chyba okropnie lubię...

W tamtych czasach nieistnienie Boga uważałem za pewnik, za wynik badań ziemi i kosmosu. Nie zdawałem sobie sprawy, że ja też wierzę i że też mam swoją religię tylko moja wiara w Boga była inna i że w szkole kłamstwa, fantasmagorie były pomieszane z wiedzą. Zrozumiałem to dopiero po dziesiątkach lat, kiedy zacząłem skrupulatnie dociekać czym jest wiara i czym jest religia. Jednak moja dziecinna wiedza na temat tego czym jest wiara miała wkrótce runąć. Jak napisałem był w Stroniu Śląskim fryzjer, do którego nie cierpiałem chodzić, ale obok kamienicy gdzie był fryzjer była ławeczka, na której przesiadywał nie znany mi z imienia i nazwiska starszy pan. Było to wczasach, w których zafascynowałem się dwiema grami. Szachami i warcabami. Szukałem partnerów do gry, bo mój tata, który mnie grać nauczył szybko zaczął przegrywać i nie bardzo chciał ze mną grywać. Ten starszy pan na ławeczce miał zawsze ustawioną warcabnicę i czekał na partnerów i stałem się jednym z jego podstawowych partnerów. Po szkole w pogodne dni a w wakacje jeszcze częściej spędziłem wiele godzin na rozmyślaniu nad posunięciami. Pamiętam też, że chociaż dużo z sobą graliśmy, to wcale z sobą nie rozmawialiśmy. On nie wiedział kto ja jestem i jak mam na imię, ja też nie wiedziałem nic o tamtym panu. W tamtym czasie dowiedziałem się, że na terenie szpitala psychiatrycznego mieszka młody psycholog, który gra w szachy i warcaby i tam też trafiłem. Był to Adam Koziarski. Jak się później dowiedziałem chciał zostać zakonnikiem, ale z sobie znanego powodu zrezygnował z kariery zakonnej i został psychologiem. Ten partner do gry był zdecydowanie bardziej rozmowny i lubił rozmawiać o Bogu. Próbował mnie indoktrynować, ale do rozmów z chrześcijanami byłem jak mniemałem dobrze przygotowany. Znałem ateistyczne opracowania dotyczące Biblii i jej braków i wzajemnie przekonywaliśmy się do swoich poglądów, ale nie nachalnie. Tak mimochodem rozmyślając nad niuansami gry w warcaby czy szachy. Ale niedługo nasza wiedza na temat świata i Bogów miała ulec zmianie. Pewnego dnia do szpitala psychiatrycznego w Stroniu Śląskim pojawił się osobliwy pacjent. Najszanowniejszy pan Witold Kruszwicki, który był czcicielem Boga Kryszny. Dowiedziałem się o jeszcze jednym Bogu. Znałem już dwóch Bogów. Pana Boga i Krzysznę Boga. Nabyłem też moją pierwszą religijną książkę, którą była Bhagavad-gita, z której wiele się nauczyłem. Podam jeden przykład pośrednio związany z moim zgłębianiem zagadnienia wiary:

Bhagavad-gita 18:48
Każdy wysiłek okryty jest jakimś błędem, tak jak ogień okryty jest dymem. Dlatego nikt, o synu Kunti, nie powinien porzucać pracy, która jest pochodną jego natury, nawet jeśli praca taka pełna jest wad.

Tak to moje przekonanie, że istnieje jedna wiara, jeden kościół i jeden Bóg o imieniu Pan legło w ruinach. Dowiedziałem się o jeszcze jednym Bogu o imieniu Kryszna i o jeszcze jednym kościele, który ma swoich wyznawców również w Polsce. Członkiem kościoła Świadomości Kryszny został pan Adam Koziarski i jeszcze jeden kolega ze szkoły podstawowej. Lata mijały i z czasem trafiłem do Krakowa głównie za sprawą muzyki. Muzyka towarzyszyła mi od najmłodszych lat. Mam słuchała radia, a że mieszkaliśmy blisko Czechosłowacji była to muzyka czeska, ale też światowe przeboje śpiewane po czesku, bo w tym kraju była taka tradycja, że znane przeboje były przerabiane na ten język i można coś było zrozumieć. W domu był też gramofon i pocztówki dźwiękowe które lubiłem słuchać. Pewnego dnia wiele miało się zmienić. Z pewnego okna usłyszałem muzykę jakiej wcześniej nie słyszałem. Ostrą rokową muzykę, która mnie zauroczyła. Krąg moich znajomych poszerzyłem o osoby zainteresowane muzyką. Zacząłem też szukać sklepów z płytami. Były to zazwyczaj księgarnie, komisy. Lądek Zdrój, Bystrzyca Kłodzka, Kłodzko, Legnica, Lubin. Tam na początku podróżowałem w poszukiwaniu muzyki. Z czasem wyjechałem do Krakowa. Tam było więcej sklepów, komisów niż w całej Kotlinie Kłodzkiej i okolicach. Była też księgarnia Kalinka z muzyką radziecką i rosyjską dzięki której poszerzyłem swoje muzyczne horyzonty. Była też giełda płyt, której stałem się stałym bywalcem i aż do końca jej istnienia ją odwiedzałem w poszukiwaniu coraz to nowej muzyki. Kraków był w miarę naturalnym kierunkiem z tego powodu, że tata mój pochodził z Staniątek, z wsi pod Krakowem a mama z Krakowa. Tu też po dziś dzień mieszka moja rodzina u której pomieszkiwałem do czasu aż zamieszkałem w pustostanie na ulicy Składowa 25/1. Był to budynek kolejowy przy dworcu kolejowym, dawna sala odpraw a ja pracowałem na tym dworcu jako zwrotniczy i w tym pustostanie otworzyłem też wypożyczalnie płyt kompaktowych.
Lata mijały, ja dorosłem, miałem już rodzinę i dzieci i tam na ulicy Składowej zaszli do nas Świadkowie Jehowy, a że ja zawsze byłem chętny na rozmowy na tematy religijne chętnie poszerzałem swoją wiedzę. W tamtym czasie pod wpływem Świadków Jehowy kupiłem swoją pierwszą Biblię i zacząłem ją czytać a co najważniejsze dowiedziałem się, że Pan to nie imię Boga Biblii tylko przezwisko a Bóg ma na imię nie Pan, ale Jehowa. I co ciekawe, choć od tamtego czasu minęło kilkadziesiąt lat wciąż spotykam ludzi, którzy myślą, wierzą w to, że Bóg Biblii ma na imię Pan. Sprawa jest Piekielnie poważna, ale nie o tym jest ten list otwarty. Myślę, że koniecznie napisać na ten temat książkę. Nadałem jej już roboczy tytuł, 'By Bóg Biblii i Chrystus imię mieli - Jehowa, Jehoszua najważniejsze imiona czcicieli Boga Biblii. Powróćmy myślami do kwestii wiary. Z czasem przeprowadziłem się do miejscowości Gaj, gdzie miałem studio nagrań i gdzie też wytrwale odwiedzali mnie Świadkowie Jehowy. Z czasem wydali oni swój przekład Biblii i zacząłem czytać Biblię. Tam też natknąłem się pierwszy raz na definicją wiary:

Hebrajczyków 11:1
Wiara to nacechowane pewnością oczekiwanie rzeczy spodziewanych, oczywisty przejaw rzeczy realnych, choć nie widzianych.

Byłem tą definicją zachwycony. Uradowany tym, że w końcu naprawdę wiem co znaczy słowo wiara chciałem się na pamięć nauczyć tej definicji, ale nic z tych rzeczy. Od urodzenia mam defekt mózgu, który utrudnia mi nauczenie się na pamięć nawet krótkich wierszyków na pamięć, a ta krótka definicja za nic nie chciała mi się wryć w głowę.
I chociaż myślałem, że już wiem co to jest wiara, tak naprawdę nie wiedziałem i nie rozumiałem tej definicji a zwrot - oczywisty przejaw rzeczy realnych - po dziś dzień jest dla mnie niezrozumiały. Do tej definicji powrócę jeszcze gdy zacznę analizować słownikowe definicje wiary.

Z czasem też poznałem wersety dzięki którym zgłębiłem zagadnienie wiary. Stało się to za pośrednictwem misjonarzy Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich i Księgi Mormona, gdzie na temat wiary przeczytałem:

Księga Almy 32:17,18
Wielu mówi: Pokaż nam znak z nieba, a wtedy będziemy mieli pewność i uwierzymy. Pytam was: Czy to jest wiara? Mówię wam, że to nie jest wiara, albowiem jeśli ktoś wie o czymś na pewno, nie potrzebuje wierzyć, bo wie.

Słowa te uzmysłowiły mi, że wiara nie jest wiedzą, ale ciągle nie wiedziałem czym jest wiara. Nowo poznaną wiedzę skojarzyłem z tym co przeczytałem i zapamiętałem na temat pana Józefa Stalina. Miał on ponoć do pracowników, którzy o czymś go informowali mówić - wierzę ci i dlatego cię sprawdzę.

Jeżeli coś sprawdzimy na przykład jakąś informację to dowiemy się czy jest ona prawdziwa czy fałszywa. Spokoju nie dawały mi jednak słowa z tak zwanego hymnu miłości:

1 Koryntian 13:4-7 Miłość (...) wszystkiemu wierzy.

Powstało pytanie, jak to miłość wszystkiemu wierzy? Jak to jest możliwe? Nie rozumiałem tego przesłania. Było ono dla mnie niedorzeczne jak myśl z książki najszanowniejszego pana George Orwella:

Dwójmyślenie oznacza przede wszystkim umiejętność wyznawania dwóch sprzecznych poglądów i wierzenia w oba naraz. Partyjny inteligent wie, kiedy powinien zmienić swoje wspomnienia, a zatem w pełni się orientuje, że przekręca fakty; równocześnie jednak, dzięki dwójmyśleniu, święcie wierzy, iż prawda nie została pogwałcona.

Wtenczas nie wiedziałem jeszcze, że ja za jakiś czas zacznę jednocześnie wierzyć nie tylko w dwa wykluczające się poglądy, ale w każdą ich ilość. Zacznę wierzyć i to nie byle jaką, ale krystalicznie czystą wiarą.
Wciąż jednak nie wiedziałem co to jest wiara, ale byłem blisko. Z czasem dużo zacząłem rozmawiać z ludźmi na temat wiary, dlatego, że temat wciąż drążyłem. Pod wpływem wierzeń Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich moje poszukiwania znaczenia słowa wiara jak i nadawanie sensu mojemu życiu uległo znacznym zmianom. Wpłynęły na to słowa zanotowane w Naukach i Przymierzach, zestawie w miarę współczesnych objawień zawartych w Biblii tego Kościoła stanowiących główny człon doktryn:

Nauki i Przymierza 88:118
I jako że nie wszyscy mają wiarę, szukajcie pilnie i uczcie jeden drugiego słów mądrości, szukajcie w najlepszych księgach słów mądrości; szukajcie wiedzy, przez naukę jak i przez wiarę.

Uznałem te rady za znakomite, ale najmniej zrozumiałym w tym przesłaniu było słowo wiara, którego wciąż nie rozumiałem. Niemniej nie zrażony tym zacząłem szukać słów mądrości. W związku z tym, że mam bardzo słabą pamięć zacząłem notować fragmenty książek, opracowań, kazań, aforyzmów, które uznawałem za ciekawe, mądre czy też niezrozumiałe jednocześnie porządkując je tematycznie. To samo zacząłem robić z doniesieniami medialnymi i przez lata nagromadziłem pokaźną liczbę informacji na wszystkie interesujące czy też nie interesujące mnie tematy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ahmadeusz dnia Wto 9:37, 18 Kwi 2023, w całości zmieniany 9 razy
Zobacz profil autora
Państwowe Wydawnictwo Naukowe i różne inne definicje wiary.
PostWysłany: Pon 22:40, 27 Mar 2023
ahmadeusz
Administrator
 
Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 2146
Przeczytał: 23 tematy

Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna





Definicje piszą ludzie. Niedoskonali ludzie. Nawet ludziom uczonym zdarza się popełniać błędy. Najszanowniejszy pan Władimir Lenin tak nauczał na temat materializmu dialektycznego będącego częścią materializmu dialektycznego:

Krocząc drogą teorii marksistowskiej będziemy się zbliżali do prawdy obiektywnej coraz bardziej nigdy jej nie wyczerpując); krocząc zaś wszelką inną drogą nie możemy dojść do niczego, prócz zamętu i fałszu.

Był czas, że kiedyś tak myślałem. Logika, materializm dialektyczny, badania naukowe, tezy oparte na dowodach wydawały mi się jedyną logiczną drogą ale teraz nie jestem pewien, czy każda inna droga prowadzi do niczego innego prócz zamętu i fałszu. Powyższa teza jak i inne definicje napisane przez człowieka mogą zawierać błędy ale z Bhagavad-gity dowiedziałem się, że nie jest to powód do zniechęcenia.

Bhagavad-gita 18:48
Każdy wysiłek okryty jest jakimś błędem, tak jak ogień okryty jest dymem. Dlatego nikt, o synu Kunti, nie powinien porzucać pracy, która jest pochodną jego natury, nawet jeśli praca taka pełna jest wad.

To jak ważne jest znaczenie słów, definicji uświadomiła mi pewna dyskusja, która trwałą niemal całą noc w krakowskim akademiku Strumyk. Z jednej strony dyskusyjnej barykady byli greccy komuniści broniący idei socjalizmu. Wielu z nich, jak nie wszyscy trafili do Polski na wskutek prześladowań religijnych jakich komuniści doznawali w ówczesnej Grecji. Ich oponentami byli przede wszystkim młodzi studenci prawa zauroczeni ideą solidarności i głoszący wyższość kapitalizmu nad socjalizmem. W dyskusji brał też udział student filozofii, student polonistyki i jeszcze inni studenci, których kierunków studiów nie pamiętam. Grecy mówili dobrze po polsku i być może lepiej od Polaków. Na pewno znacznie szybciej, ale nadążałem za ich argumentacją, która wydawała mi się sensowna. Polacy mówili wolniej, ale czasem głośniej lub bardzo głośno. Ja rzadko zabierałem głos, bo ciągle ktoś przerywał używając przy tym krzyku. Krzyk w dyskusji świadczyć może głównie o tym, że argumenty logiczne są słabe i w dyskusjach bywa świadectwem niedostatków intelektualnych, ale w tego typu dyskusjach jakiej byłem świadkiem krzyk może być jedyną możliwością zabrania głosu. Dlatego też kiedy pojawiły się internetowe fora, w których każdy ma możliwość zabrania głosu na każdy temat znacznie bardziej cenię tę formę dyskusji. Wypowiedzi mogą być bardziej przemyślane. Podczas ich pisania żaden z dyskutantów krzykiem nie przeszkadza. Z tego typu dyskusji szybko odpadają czcze gaduły, które dla poparcia swoich racji mają przede wszystkim krzyk a w przypadku skrajnej głupoty wyzwiska i uwagi personalne nie związane z tematem dyskusji. Internetowe, pisane fora są zdecydowanie bardziej wartościowe, ale zdecydowanie mniej popularne, być może dlatego, że opinię społeczną zdominowały czcze gaduły, intelektualni troglodyci którzy po prostu mogą się bać merytorycznej dyskusji, która ujawniła by ich intelektualne ubóstwo, czego też dowodem może być to forum i fakt, że z moimi argumentami czasami sprzecznymi z ogólnie przyjętymi poglądami jak na razie nikt dyskutować nie ma odwagi.

Powróćmy myślami do kwestii dyskusji jakiej przede wszystkim byłem słuchaczem, dlatego że nie miałem w zwyczaju przekrzykiwać się i głosu podnosić. Zauważyłem, że dyskutanci często myśleli podobnie ale te same słowa rozumieli inaczej stąd w dyskusji było wiele sporów i kłótni, których by wcale nie było, gdyby dyskutanci na samym początki podali i uściślili definicje kluczowych dla dyskusji słów. Bez tego elementu niemal każda dyskusja może być czczą gadaniną i stratą czasu. Dlatego też pisząc o wierze trzeba dokładnie ustalić czym jest wiara. Podać jej ogólną i szczegółową definicję bo bez tego do niczego mądrego nie dojdziemy. W Biblii zanotowano myśli, które również świadczą o tym jak ważne jest precyzyjne zdefiniowanie używanych słów:

1 Koryntian 14:7-9
Przecież nawet rzeczy nieożywione wydają dźwięk — czy to flet, czy harfa; jeśli jednak nie odda różnicy wysokości tonów, skąd będzie wiadomo, co się gra na flecie lub na harfie? Bo istotnie, jeśli trąba da niewyraźny sygnał, któż się przygotuje do bitwy? Tak i wy, jeśli swym językiem nie wypowiecie mowy łatwej do zrozumienia, skąd będzie wiadomo, co się mówi? Będziecie w gruncie rzeczy mówić w powietrze.

Chcący zrozumieć czym jest wiara sięgnąłem do słownika języka polskiego Państwowego Wydawnictwa Naukowego - PWN.
Był czas, że miałem do tego wydawnictwa wielkie zaufanie. Mieliśmy w domu Encyklopedię tego wydawnictwa i lubiłem ją czytać wierząc w to, że zawiera ona prawdę. Z czasem dowiedziałem się, że liczne informacje w niej zawarte skażone są błędami, kłamstwami, fantasmagoriami, ale nie o tym jest ta książką. Ta książka jest o wierze. W słowniku języka polskiego PWN podano kilka definicji, znaczeń słowa wiara:

wiara
1. «określona religia lub wyznanie; też: przekonanie o istnieniu Boga»
2. «przekonanie, że coś jest słuszne, prawdziwe, wartościowe lub że coś się spełni»
3. «przeświadczenie, że istnieją istoty lub zjawiska nadprzyrodzone»
4. pot. «grupa ludzi zżytych ze sobą»
5. daw. «wierność komuś lub czemuś»

Teraz po kolei zastanowię się nad definicjami związanymi z tematem.

1. «określona religia lub wyznanie; też: przekonanie o istnieniu Boga»

Tak mniej więcej rozumiałem wiarę kiedy byłem dzieckiem i mieszkałem w Stroniu Śląskim, w małym miasteczku pomiędzy lasami leżącym na końcu świata. Do miasteczka biegła jedna uczęszczana droga a obok niej tory kolejowe, które na stacji się kończyły. Za Stroniem Śląskim było jeszcze kilka wiosek a za nimi lasy, a w lasach granica państwa. Nic zatem dziwnego, że jako dziecko na początku myślałem, że istnieje jedna religia, jeden kościół i jeden Pan Bóg. W słownikowej definicji wiara to przede wszystkim, że wiara to religia lub wyznanie (słowa bliskoznaczne) a także przekonanie o istnieniu Boga. Dziś dodał bym od siebie, że przekonanie o nieistnieniu Boga to również wiara. Zobaczmy teraz jak w tym samym słowniku zdefiniowano użyte w definicji wiara słowo religia:

religia
1. «zespół wierzeń dotyczących istnienia Boga lub bogów, pochodzenia i celu życia człowieka, powstania świata oraz w związane z nimi obrzędy, zasady moralne i formy organizacyjne»
2. «nauka religii jako przedmiot w szkole; też: lekcja tego przedmiotu»

Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że definicja ta skażona jest ateistyczną wizją świata, według której ateiści wiedzą, opierają się na nauce i dowodach a wiara i Bogowie to wymysł chorych na umyśle osób. Też jako dziecko tak myślałem, tak wierzyłem, taką religię miałem. Kidy to zrozumiałem ułożyłem bardziej ogólną definicję słowa religia obejmującą też ateizm:

Religia, jest to zespół zasad, wartości, światopoglądów, według których staramy się postępować w życiu.

Teraz zastanówmy się nad kolejną słownikową definicją słowa wiara:

2. «przekonanie, że coś jest słuszne, prawdziwe, wartościowe lub że coś się spełni»

Również ta definicja jest niepełna. Przekonanie, że coś nie jest słuszne, nie jest prawdziwe, nie jest wartościowe lub, że coś się nie spełni to też jest wiarą i tak myślałem jako ateista myśląc o wierze, kościele, Bogu, Biblii. Taką miałem wiarę ale ją porzuciłem i z czasem zastąpiłem czystą wiarą.

Zapoznajmy się z kolejną słownikową definicją słowa wiara:

3. «przeświadczenie, że istnieją istoty lub zjawiska nadprzyrodzone»

Takie przeświadczenie może być wiarą, ale są osoby wierzące w Boga, według których nie ma istot i zjawisk nadprzyrodzonych. Osoby, które wierzą w to, że wszystkie istoty powstały w podobny sposób i tak zwanych cudów nie ma. Tak nauczał jeden z najbardziej poważanych nauczycieli chrześcijańskich najszanowniejszy pan Augustyn z Hippony uważany przez niektóre kościoły za świętego:

Cuda nie zdarzają się w sprzeczności z naturą, lecz w sprzeczności z tym, co o naturze wiemy.

Zobaczmy jeszcze dwie ostatnie słownikowe definicje słowa wiara:

4. pot. «grupa ludzi zżytych ze sobą»
5. daw. «wierność komuś lub czemuś»

4. Grupę osób zżytych z z sobą można określić jako grupę religijną według mojej uogólnionej definicji słowa religia.
5. znaczenie słowa wiara jako wierność ma niewiele wspólnego z analizowanym tematem.

Dzięki tym definicjom coś więcej na temat wiary się dowiedziałem, ale komentarze te piszę teraz, a w czasie kiedy po definicje te sięgałem jeszcze na temat wiary nie wiedziałem tego co wiem teraz. W pamięci utkwiła mi pewna myśl, ale nie pamiętam gdzie ją usłyszałem lub przeczytałem. Brzmiała ona mniej więcej tak:

Są kaznodzieje, którzy nauczają to w co nie wierzą, a w to co wierzą to ukrywają.

COLLINS Antoni — (ur. 1676, zm. 1729) — polityk i filozof angielski, zajmujący się również zagadnieniami teologicznymi, ale z pozycji krzewiącego się wtedy racjonalizmu i deizmu. Był wolnomyślicielem i wolnomyślicielstwo propagował. Przez wolnomyślicielstwo zaś rozumiał wolną krytykę wszelkich poglądów, szczególnie jednak teologicznych, kościelnych i religijnych. Jedynym zaś kryterium przyjęcia lub odrzucenia danego poglądu był według niego i powinien być
osąd własnego rozumu. Uważał, iż wolność w pojmowaniu Boga i rozumienia Pisma św. może odwodzić od ateizmu, niewola zaś i krępowanie myśli w tym zakresie prowadzić może właśnie do ateizmu, który zdaniem Collinsa jest jednak lepszy od bezmyślnej a naiwnej religijności. Jest autorem m.in. takich dzieł: Philosophical Inquiry conceming Human Liberty and Necessity (1715), czyli Filoficzne dociekanie dotyczące wolności i konieczności działania ludzkiego; A Discourse o f the Groilnds and Reasons o f the Christian Religion (1724), czyli Rozprawa o podstawach i dowodach religii chrześcijańskiej.

CREDO — (łać.; czyt. Kredo) —znaczy po polsku wierzę.
Credo może oznaczać:
1° wyznanie wiary (confessio f idei) jako zbiór podstawowych prawd religii chrześcijańskiej, zwany też na ogół składem wiary albo też symbolem wiary, albo i składem apostolskim, który jako Wierzę w Boga... chrześcijanin odmawia w codziennym pacierzu;
2° tę, już od dawnych czasów, składową część Mszy św., część odmawianą czy wspólnie śpiewaną przez wiernych wraz z celebransem tuż po odczytaniu czy odśpiewaniu Słowa Bożego,
względnie tuż po kazaniu, jeśli ono jest wygłaszane zaraz po wypowiedzeniu wyjątku Pisma św., a przed Ofiarowaniem jako następnej części Mszy św. To Credo zostało włączone do formularza Mszy św. prawdopodobnie już w IV lub IV/V w. i zostało nazwane symbolem niecejskokónstantynopolitańskim (nazwa pochodzi stąd, że ten poszerzony w stosunku do Składu Apostolskiego zbiór głównych prawd wiary został wpierw przyjęty przez sobór w Nicei w 325 roku, a potem potwierdzony i pewnie wystylizowany przez I sobór w Kostantynopolu w 381 roku).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ahmadeusz dnia Pon 20:45, 17 Kwi 2023, w całości zmieniany 8 razy
Zobacz profil autora
Państwowe Wydawnictwo Naukowe i definicja dogmatu wiary.
PostWysłany: Czw 10:32, 30 Mar 2023
ahmadeusz
Administrator
 
Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 2146
Przeczytał: 23 tematy

Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna





Nim zacznę analizować znaczenie słowa dogmat wiary uważam za konieczne dodanie, że przekonanie że istnieje jeden kościół, jedna wiara, jeden Bóg bywa nagminnie spotykane zwłaszcza przez osoby świeżo nawrócone na jakąś monoteistyczną religię. Monoteizm - wiara w jednego Boga. Osoby, które tak wierzą mogą wiedzieć o tym, że istnieją inne kościoły z innymi wierzeniami, z innymi praktykami czasami też czczące zupełnie innego Boga, ale za jedyną prawdziwą uznają tylko swoją religie a inne uważają za fałszywe, oparte na kłamstwie, mitach, zabobonach, że inni Bogowie są zmyśleni lub, że to jakieś demony, złośliwe duchowe istoty podają się za Boga lub Bogów. Trochę inaczej bywa w Kościołach Politeistycznych wierzących w większą ilość Bogów, którzy zazwyczaj różnią się hierarchią jak i misją do spełnienia. Z czasem na jednym z for internetowych poświęconych religiom spotkałem tak zwanych trynitarzy i dowiedziałem się o tym, że istnieje coś takiego jak dogmat wiary. Konkretnie był to dogmat o tak zwanej Trójcy Świętej. W Kościele Rzymskokatolickim brzmi on tak:

Dogmat Trójcy Świętej
253 Trójca jest jednością. Nie wyznajemy trzech bogów, ale jednego Boga w trzech Osobach: "Trójcę współistotną" . Osoby Boskie nie dzielą między siebie jedynej Boskości, ale każda z nich jest całym Bogiem: "Ojciec jest tym samym, co Syn, Syn tym samym, co Ojciec, Duch Święty tym samym, co Ojciec i Syn, to znaczy jednym Bogiem co do natury". "Każda z trzech Osób jest tą rzeczywistością, to znaczy substancją, istotą lub naturą Bożą".

Była to dla mnie nowość. Jeżeli mnie pamięć nie myli to na tamtym forum spotkałem się z wyznawcami Trójcy Świętej i zgłębiłem trochę tę specyficzną naukę. Znałem już na tyle chrześcijan, że spodziewałem się, że w tym temacie jedności nie będzie. Wiedziałem już, że Świadkowie Jehowy w całości odrzucają tę doktrynę i są zaliczani do tak zwanych antytrynitarzy.
Dowiedziałem się też, że w różnych kościołach chrześcijańskich istnieje więcej różniących się w szczegółach definicji Trójc Świętych i że różnią się one pomiędzy sobą szczegółami i opisami Bogów wchodzących w skład Trójc.
W Katechizmie Kościoła Rzymskokatolickiego tak o tej doktrynie napisano:

251 Dla sformułowania dogmatu Trójcy Świętej Kościół musiał rozwinąć własną terminologię za pomocą pojęć filozoficznych: "substancja", "osoba" lub "hipostaza", "relacja" itd. Czyniąc to, nie podporządkował wiary mądrości ludzkiej, ale nadał nowy, niezwykły sens tym pojęciom, przeznaczonym odtąd także do oznaczania niewypowiedzianej tajemnicy, która "nieskończenie przekracza to, co my po ludzku możemy pojąć".

Kościół rozwiną własną terminologię pojęć filozoficznych. W Biblii zanotowano ostrzeżenie by tak postępować:

Kolosan 2:8
Strzeżcie się: może się znaleźć ktoś, kto was uprowadzi jako swój łup przez filozofię i puste zwodzenie według tradycji ludzkiej, według rzeczy elementarnych świata, a nie według Chrystusa;

W tamtym czasie już trochę się zacząłem orientować w przekazie biblijnym, ale ciągle niewiele wiedziałem i z tego co teraz wiem, to wiem, że ciągle niewiele wiem. Na innym forum też pojawiły się trynitarskie dogmaty, ale co najważniejsze dowiedziałem się o kolejnej księdze uważanej za świętą. O Koranie, w którym znalazłem wiele różnych ciekawych rad, ale też w wersety kolidujące w sposób zdecydowany z dogmatami wiary trynitarzy:

Sura 4:48; 5:77, 116
"Zaprawdę, Bóg nie przebacza tym, którzy Jemu dodają współtowarzyszy, podczas gdy On przebacza, komu chce, mniejsze grzechy. A kto dodaje Bogu współtowarzyszy, ten wymyślił grzech ogromny." (...) Ci którzy wierzą, w trójcę Boga, są bluźniercy: jeden tylko jest Bóg. Jeżeli nie zmienią wiary swej, kara bolesna będzie nagrodą ich bezbożności. (...) I oto powiedział Bóg: "O Jezusie, synu Marii! Czy ty powiedziałeś ludziom: Bierzcie mnie i moją matkę za dwa Bóstwa, poza Bogiem?" On powiedział: Chwała Tobie! Nie do mnie należy mówić to, do czego nie mam prawa. Jeślibym ja tak powiedział, Ty przecież wiedziałbyś o tym. Ty wiesz, co jest w mojej duszy, a ja nie wiem, co jest w Twojej. Zaprawdę, Ty dobrze znasz rzeczy ukryte!

Kolejną lekcją związaną z Trójcą Świętą była moja wiara na ten temat. Wydawało mi się, że słowo Trójca nie występuje w żadnej Biblii w języku polskim. Miałem w tym czasie już ileś biblii w języku polskim i nie tylko aż pewnego dnia dowiedziałem się, że jest Biblia, w której słowo Trójca występuje. Dowiedziałem się kto jest autorem przekładu i zacząłem szukać tej Biblii, a właściwie jej części to znaczy Nowego Testamentu. Szukałem w antykwariatach, na aukcjach internetowych, aż pewnego dnia zadomowiłem się na giełdzie staroci na w dzielnicy Krakowa Kazimierz. Było to w czasie kiedy zacząłem skupować dusze nieśmiertelne. Pewnego dnia ktoś przyszedł z Biblią, której szukałem i ją mi sprzedał. Wcześniej o takiej Biblii tylko słyszałem i wierzyłem, że taka istnieje. Kiedy taką biblię nabyłem, sprawdziłem, że jest w niej słowo Trójca:


Nowy Testament Przekład z Wulgaty KS Eugeniusz Dąbrowski – Doktor Świętej Teologii, Doktor Nauk Biblijnych Wydawnictwo PAX 1949 (?!) rok.
(Uwaga podana data morze być fałszywa i temat ten rozwijam w książce noszącej roboczy tytuł - Największe, najbardziej powszechne kłamstwo w znanej mi historii ludzkości.)

1 Jana 5:7,8
7 Albowiem Trójca wydaje świadectwo na niebie: Ojciec, Syn i Duch Święty, a Trójca ta jednym jest.
8 I Trójca wydaje świadectwo na ziemi: duch, woda i krew, a Trójca ta jednym jest.

W ten sposób moja wiara w istnienie takiego przekładu zamieniła się wiedzę. Nie musiałem już wierzyć bo znalazłem dowód potwierdzający prawdziwość zasłyszanych słów:

Rzymian 10:17
Wiara idzie w ślad za tym, co się słyszy.

Bardzo proszę powróćmy myślami do kwestii wiary, a konkretnej do dogmatu wiary. W słowniku języka polskiego zanotowano dwie definicje dogmatu wiary. Bardzo proszę zastanówmy się nad nimi:

dogmat
1. «w teologii chrześcijańskiej: prawda uznana przez Kościół za objawioną przez Boga»
2. «twierdzenie przyjmowane za pewne i prawdziwe jedynie na mocy autorytetu osoby, która je wygłasza»

Proszę zastanówmy się nad pierwszą definicją:

dogmat
1. «w teologii chrześcijańskiej: prawda uznana przez Kościół za objawioną przez Boga»

Definicja ta mogła by być ewentualnie za poprawną, gdybyśmy mieli pewność, że jakaś teza, jakaś myśl uznana przez Kościół był jedna dla wszystkich kościołów a tak nie jest. Przykładem jest dogmat o Trójcy Świętej. Antytrynitarze dogmat ten uważają za kłamstwo. Trynitarze uważają tę definicję za prawdziwą, o ile się akurat z nią zgadzają. Mogą bowiem uznawać inną definicję za prawdziwą, ale nie o tym jest ta książka. Bardzo proszę przypomnijmy sobie co na temat dogmatu wiary o Trójcy Świętej napisano w Katechizmie Kościoła Rzymskokatolickiego:

251 Dla sformułowania dogmatu Trójcy Świętej Kościół musiał rozwinąć własną terminologię za pomocą pojęć filozoficznych: "substancja", "osoba" lub "hipostaza", "relacja" itd. Czyniąc to, nie podporządkował wiary mądrości ludzkiej, ale nadał nowy, niezwykły sens tym pojęciom, przeznaczonym odtąd także do oznaczania niewypowiedzianej tajemnicy, która "nieskończenie przekracza to, co my po ludzku możemy pojąć".

Z informacji tych wynika, że dogmat o Trójcy Świętej nie prawdą uznaną przez kościół za objawioną przez Boga, ale wymyśloną przez teologów tezą, która jest uważana za prawdziwą. Dogmat wiary o Trójcy Świętej jest dowodem na to, że definicja dogmatu wiary - prawda uznana przez Kościół za objawioną przez Boga - jest definicją niepełną i lepiej ją w rozważaniach nad wiarą pominąć. Proszę zastanówmy się proszę nad 2 definicją:

2. «twierdzenie przyjmowane za pewne i prawdziwe jedynie na mocy autorytetu osoby, która je wygłasza»

Częściowo jest to poprawna definicja ale nie jest to pełna definicja dogmatu wiary. Autorytet bywa definiowany tak - to osoba lub instytucja ciesząca się uznaniem, mająca kredyt zaufania co do profesjonalizmu, prawdomówności i bezstronności, w ocenie jakiegoś zjawiska lub wydarzenia.
Mogą istnieć ludzie, którzy przyjmują coś za prawdę jeżeli powie to osoba czy instytucji, którą uważają za autorytet. Podam przykład z życia wzięty.
Rządzący nami reżim wespół z naukowcami rady medycznej zaczął propagować taką tezę:

'Wszystkie szczepionki, które zostały dopuszczone na terenie Unii Europejskiej są w 100 procentach bezpieczne... Różnią się poszczególnymi parametrami, ale są w 100 procentach bezpieczne i skuteczne. (...) Zaszczepieni przeciwko COVID-19 nie będą zarażali, bo nie będą zakażeni.'

Premier naszego kraju słynący z tego, że zdarza mu się kłamać Mateusz M. tak zachwalał doradzających mu medyków z Rady Medycznej:

„Najlepsi z najlepszych, najwspanialsze umysły, jakie polska medycyna ma do zaoferowania.”

Wiele osób uwierzyło w te jak się okazało w wierutne kłamstwa. Tego typu kwestie świetnie weryfikuje czas. Już od pierwszych miesięcy szczepień okazało się, że szczepionki są niebezpieczne, że osoby zaszczepione nie tylko choruję, ale też umierają. Jak wykazały oficjalne dane statystyczne w 1 roku szczepień odnotowano ponad 110 tysięcy zgonów w porównaniu z rokiem poprzedzającym szczepienia. Był to największy dramat humanitarny w naszym kraju od czasu 2 wojny światowej. Dodatkowo po rozpoczęciu szczepień pojawiły się tajemnicze nagłe zgony. Bardzo proszę przypomnijmy sobie teraz już wiadomo, że fałszywą tezę:

'Wszystkie szczepionki, które zostały dopuszczone na terenie Unii Europejskiej są w 100 procentach bezpieczne... Różnią się poszczególnymi parametrami, ale są w 100 procentach bezpieczne i skuteczne. (...) Zaszczepieni przeciwko COVID-19 nie będą zarażali, bo nie będą zakażeni.'

Tego typu narrację powielały różne media, profesorowie, doktorzy, lekarze, dziennikarze jak i zwykli ludzie, oczywiście nie wszyscy. Wiele osób się zaszczepiło i wiele też osób zmarło po szczepionkach. Jest to bardzo wymowne świadectwo tego do czego może doprowadzić dogmatyczna wiara w autorytety. Najszanowniejszy pan Lew Tołstoj tak napisał w tym temacie:

Wiara w autorytety powoduje, że błędy autorytetów przyjmowane są za wzorce.

Muszę tu dopisać, że nie wiem, czy w przypadku szczepionek był to błąd autorytetów, czy też celowe okłamywanie społeczeństwa w celu osiągnięcia doraźnych korzyści. Niektórzy profesorowie mogli brać pieniądze od firm farmaceutycznych za kłamanie, jeszcze inni mogli namawiać swoich starych schorowanych rodziców do przyjęcia eksperymentalnych szczepień tylko po to by szybciej zmarli i by odziedziczyć majątek, ale nie o tym jest ta książka, ale o wierze. Teraz zastanawiamy się nad autorytetami i dogmatami wiary.
Uczony, najszanowniejszy pan Leonarda da Vinci tak się w tej kwestii wyraził:

Kto rozprawia, powołując się na autorytet, nie posługuje się rozumem, lecz raczej pamięcią.

Jeszcze wcześniej najszanowniejszy pan Quintus Horatius Flaccus (Horacy) tak napisał:

Ślepo wierzyć; uznawać autorytet nauczyciela za argument ostateczny.

Dogmatyczna wiara została uznana za ślepą wiarę. Jest w niej coś z hazardu. Wielu ludzi w Polsce, którzy uwierzyli autorytetom, że eksperymentalne szczepionki przeciw koronawirusom są bezpieczne i że osoby zaszczepione nie będą chorowały bo nie będą zakażone poniosło śmierć.
Dogmatyczna wiara w autorytety ich zabiła.

Najszanowniejszy pan Martin Lechowicz tak się kiedyś na podobny temat wypowiedział:

A co do słuchania seniorów to słusznie i ja nie mówię wcale, żeby robić wszystko co doradzają. Tylko, żeby słuchać, a słuchać po to, żeby się uczyć. A nauka nie polega na akceptowaniu wszystkiego co się słyszy, bo wtedy to nie jest uczeń tylko wyznawca. Uczeń się uczy z tego co prawdziwe i co nieprawdziwe, co słuszne i co głupie. Poznaje konsekwencje.
Więc jak słucham babci, która jest biedna, nigdzie nie była, nic nie widziała, wszystkiego się boi i ciągle narzeka, to ją pytam: co robiła w życiu. W jaki sposób postępowała, że doszła do takiego wspaniałego stanu. I ona wtedy mówi: idź na studia, chodź do kościoła, rób to co wszyscy.
Więc ja rzucam studia, nie chodzę do kościoła i robię całkiem inaczej niż wszyscy. I nauka babci się bardzo przydała: nie skończyłem jak babcia. I to jest cenna lekcja od babci.

Przypomnijmy sobie słownikową definicję dogmatu wiary:

2. «twierdzenie przyjmowane za pewne i prawdziwe jedynie na mocy autorytetu osoby, która je wygłasza»

Z dogmatem wiary mamy też do czynienia w przypadku gdy zaakceptujemy jakąś tezę lub też ją odrzucimy nie na mocy autorytetu, ale na mocy swojego krytycznego podejścia do wygłoszonej przez kogoś tezy. Jeżeli zakładamy, że teza ta jest fałszywa, to znaczy, że osoba, która ją głosi nie jest dla nas autorytetem. Autorytetem dla siebie w tej kwestii jesteśmy my sami. Możemy zaakceptować jakąś tezę jako prawdziwą lub jako fałszywą. Mowa oczywiście o kwestii bez dowodów. W przypadku szczepionek przeciw koronowirusom mieliśmy do czynienia z eksperymentem. Osoby, które głosiły, nauczały, przekonywały - 'Wszystkie szczepionki, które zostały dopuszczone na terenie Unii Europejskiej są w 100 procentach bezpieczne... Różnią się poszczególnymi parametrami, ale są w 100 procentach bezpieczne i skuteczne. (...) Zaszczepieni przeciwko COVID-19 nie będą zarażali, bo nie będą zakażeni.' - głosiły założony dogmat wiary a nie wiedzy. Wiedza zaczęła się pojawiać się dopiero po rozpoczęciu szczepień i pomimo tego, że im więcej osób się szczepiło tym więcej było doniesień o zgonach osób zaszczepionych, niektórzy reżimowi urzędnicy sobie żarowali:

Rzeźnik ludobójca, profesor Krzysztof Simon kierownik kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu publicznie żartował, że nie zgłosiła się do nich żadna osoba, która zmarła z powodu zaszczepienia:

„To, że ktoś umarł w tydzień, dwa tygodnie po zaszczepieniu, nie oznacza, że umarł z powodu szczepionek. Nie zgłosił się do nas żaden człowiek, żadna osoba, która zmarła by potem z powodu zaszczepienia.”

Podobną śmiercionośną demagogię powtarzali zdemoralizowani reżimowi urzędnicy:

„Nikt w Polsce nie zmarł z powodu podania szczepionki przeciw COVID-19 - powiedział w czwartek wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. Po podaniu ponad 43 mln dawek zgłoszono 16 tys. niepożądanych odczynów, w większości łagodnych objawiających się m.in. bólem w miejscu wkłucia – wskazał.”

Było to wierutne kłamstwo. Na naszych oczach synonimem słów szumowina, oszust, kryminalista, kłamca, ludobójca, szubrawiec, niegodziwiec stały się słowa dziennikarz, naukowiec, poseł, minister, premier, prezydent...
Myślę, że to czego sami na własne oczy zobaczyliśmy powinno nas raz na zawsze oduczyć dogmatycznej wierze w autorytety.

Myślę, że wykazałem dostatecznie jasno, że słownikowa definicja dogmatu wiary jest niedoskonała. Dlatego też postanowiłem ułożyć swoją własną definicję wiary. W przypadku rzeczy prostych, tak zwanych zerojedynkowych definicja jest prostsza. Dogmat wiary, jest to założenie bez dowodu, że jakaś teza jest prawdziwa lub fałszywa. W przypadku bardziej skomplikowanej tezy jest założenie bez dowodu, że jakaś część tezy jest prawdziwa a inna fałszywa.

Oczywistą rzeczą jest to, że dogmatyczna wiara w jakąś zwłaszcza prostą tezę może być prawdziwa, ale nie musi. Jak już wspomniałem jest to hazard. W prostych przypadkach mających tylko dwie możliwości zajmowanie stanowiska w jakiejś nieznanej nas kwestii może przypominać zgadywanie na którą stronę spadnie moneta mająca dwie strony. Prosta gra losowa ale i on może nas zaskoczyć gdy rzucona moneta stanie na sztorc. Może się to zdarzyć zwłaszcza na piaszczystym podłożu. Jeszcze bardziej złożone są zespoły składające się z wielu dogmatów, z których część może być fałszywa a część prawdziwa. Takie wierzenia przypominają gry losowe, w których mamy wytypować szereg liczb jakie zostaną wylosowane lub też mamy przewidzieć wyniki meczów jakiegoś cyklu rozrywek. Teoretycznie jest to możliwe, ale mało prawdopodobne i zazwyczaj zdecydowanej większości graczy nie udaje się prawidłowo wytypować wyników losowań czy gier.
Jedno jest pewne, dogmatyzm to hazard a dogmatycy potrafią toczyć z sobą zaciekłe spory na temat tego, który z nich ma rację na temat tego czego udowodnić nie potrafią. W Biblii zanotowano takie słowa na temat sporów:

1 Tymoteusza 1:3-7; Tytusa 3:9, 10
Jak cię zachęcałem do pozostania w Efezie, gdy się wybierałem do Macedonii, tak samo czynię teraz, żebyś nakazał pewnym ludziom, by nie głosili odmiennej nauki ani nie zwracali uwagi na fałszywe opowieści oraz na rodowody, które prowadzą donikąd, a które raczej powodują powstawanie pytań wywołujących dociekania, zamiast sprzyjać udzielaniu czegoś przez Boga w związku z wiarą. Doprawdy, celem tego nakazu jest miłość z czystego serca i z dobrego sumienia, i z nieobłudnej wiary. Odstąpiwszy od tych rzeczy, niektórzy zwrócili się ku czczej gadaninie, chcąc być nauczycielami prawa, lecz nie pojmując ani tego, co mówią, ani tego, o czym stanowczo zapewniają. (...) Stroń jednak od głupich dociekań i rodowodów, i waśni, i walk dotyczących Prawa, są bowiem nieużyteczne i daremne. (...)

Koniecznie trzeba tu dodać, że według Biblii autorem tych słów jest najszanowniejszy pan apostoł Paweł - wyjątkowo zaciekły dogmatyk, który na kartach swoich listów stoczył niejedną kłótnię o słowa czy też walkę dotyczącą Prawa nawet z samym sobą bo w tej kwestii można znaleźć w jego listach wzajemnie się wykluczające treści. Jeżeli kogoś interesuje ta postać to polecam zapoznać się z 3 moimi książkami zatytułowanymi - 'Najsłynniejsi głupcy w historii ludzkości', 'Najsłynniejsi arcyzwodziciele' i 'Najwięksi Antychryści'.

Pomimo tego, że w listach pana Pawła można znaleźć sprzeczności czy też jawne głupoty to są też myśli warte utrwalenia. W zacytowanych wersetach zwróciłem szczególną uwagę na kwestie dotyczące rodowodów:

'(...) żebyś nakazał pewnym ludziom, by nie głosili odmiennej nauki ani nie zwracali uwagi na fałszywe opowieści oraz na rodowody, które prowadzą donikąd, a które raczej powodują powstawanie pytań wywołujących dociekania (...) Stroń... od głupich dociekań i rodowodów, i waśni...'

Dogmatyzm prowadzi do waśni. Jeżeli dogmatycy mają na jakiś temat wyrobione zdanie i zdanie to jest przeciwne to zdarza się, że się o to kłócą między sobą. Powodem do takich kłótni mogą być rodowody Chrystusa, które w Biblii są dwa. Oba sięgają do króla Dawida, ale do różnych jego dzieci. Bardzo proszę sprawdźmy:

Mateusza 1:1, 6, 16
Księga dziejów Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama (...) Dawid został ojcem Salomona (...) Jakub został ojcem Józefa, męża Marii, z której się urodził Jezus zwany Chrystusem.

Łukasza 3:31
... syna Natana, syna Dawida (...) Sam zaś Jezus, gdy rozpoczął swą działalność, miał około trzydziestu lat, będąc, jak mniemano, synem Józefa, syna Helego.

Pierwszy problem to fakt, że według Biblii rodowody te prowadzą do dwóch różnych Józefów mających dwóch różnych tatów, którzy co prawda mogli być opiekunami Chrystusa, ale już nie koniecznie krewnymi i już na pewno nie tatami, którzy go spłodzili:

Mateusza 1:18-25
A z narodzinami Jezusa Chrystusa było tak: Kiedy jego matka, Maria, była przyrzeczona w małżeństwo Józefowi, okazało się, zanim się połączyli, że jest brzemienna za sprawą ducha świętego. A ponieważ Józef, jej mąż, był prawy i nie chciał z niej uczynić publicznego widowiska, zamierzał się z nią potajemnie rozwieść. Ale gdy już to przemyślał, oto ukazał mu się we śnie anioł Jehowy, mówiąc: „Józefie, synu Dawida, nie lękaj się wziąć Marii, swej żony, do domu, bo to, co zostało w niej poczęte, jest za sprawą ducha świętego. Urodzi ona syna, a ty masz go nazwać imieniem Jezus, on bowiem wybawi swój lud od ich grzechów”. A wszystko to się stało, żeby się spełniło, co Jehowa powiedział przez swego proroka, mówiąc: „Oto dziewica będzie brzemienna i urodzi syna, i nazwą go imieniem Immanuel”, co w tłumaczeniu znaczy: „Z nami jest Bóg”. Wtedy Józef zbudził się ze snu i uczynił tak, jak mu polecił anioł Jehowy, i wziął swą żonę do domu. Ale z nią nie współżył, dopóki nie urodziła syna, i nadał mu imię Jezus.

Z listów pana apostoła Pawła wynika, że już w tamtych czasach były spory o rodowody i nie wykluczone, że właśnie o te. Pomimo ostrzeżeń by unikać sporów na ten temat bywa, że chrześcijanie spierają się o te rodowody, dociekają i próbują tłumaczyć różnice. Spotkałem się teorią, że Maria miała dwóch mężów o imieniu Józef i obaj byli z domu Dawida, ale pochodzili od różnych jego synów. Teoretycznie możliwe jest też, że miała jednocześnie dwóch mężów. Tak było z pierwszą żoną króla Dawida, którego pierwsza żona Michal miała jeszcze jednego męża a poza tym urodziła 5 Adrielowi, mężowi jej siostry Merab, która miała być pierwszą żoną Dawida. Tych synów, później król Dawid kazał zabić by wywiązać się z zobowiązań. Warto tu dodać, że król Dawid też miał wiele żon jak i kochankę, której męża zamordował podstępnie za pomocą swego siepacza Joaba.

Według dogmatu wiary Świadków Jehowy jeden z rodowodów jest rodowodem Miraim (Marii). Pisze o tym w leksykonie Wnikliwe poznawanie Pism:

"Maria, matka Jezusa. Była córką Helego, choć w rodowodzie podanym przez Łukasza to jej mąż, Józef, występuje jako „syn Helego”..."

Teoretycznie jest to możliwe, ale mało prawdopodobne, bo według biblistów rodowodów kobiet nie sporządzali. Dokładnie to samo co Świadkowie Jehowy napisali o rodowodzie z ewangelii Łukasz można by napisać o rodowodzie z ewangelii Mateusza:

Maria, matka Jezusa. Była córką Jakuba, choć w rodowodzie podanym przez Mateusza to jej mąż, Józef, występuje jako „syn Jakuba”.

Jedno jest pewne. Świadkowie Jehowy odrzucili rady apostoła Pawła dotyczące sporów i rodowodów i przyjęli jedną z istniejący teorii bez żadnych dowodów za dogmat swojej wiary.

APOLOGETYKA — (greek., apologetikos = broniący, albo obroniony) — może oznaczać: z dodaniem greek, logos = słowo, mowa, — obrończą mowę albo zespół prac i poglądów apologetów, broniących jakiejś ideologii, postawy, religii, zwłaszcza chrześcijańskiej, albo może też oznaczać i to jest rozumienie najpowszechniejsze — szczególnie w kołach katolickich dział teologii lub według niektórych nawet samodzielną naukę teologiczną, traktującą o fundamentalnych prawdach czy poglądach wiary i stąd też niektórzy teologowie katoliccy nazywają ją teologią fundamentalną. Apologetyka chrześcijańska, szczególnie katolicka, stara się dać rozumowe uzasadnienie podstawowym prawdom (dogmatom) wiary, omawia racjonalnie źródła wiary, więc Pismo św. i
Tradycję oraz broni słuszności przyjmowanych prawd i ich własnej interpretacji wobec innych religii, jako też wobec racjonalistycznej krytyki i ateizmu.

ANTYINTELEKTUALIZM — (greek, anti =przeciw; łac. intelectus = umysł, rozum) — jest kierunkiem tub lepiej poglądem, który umniejsza znaczenie poznania rozumowego w sprawach, dotyczących tak zjawisk naturalnych, jak i przede wszystkim nadprzyrodzonych, nadnaturalnych, a wyolbrzymia albo i stawia na pierwszym miejscu wiarę, stąd zwie się go też w dziedzinie spraw wiary fideizmem (łac. fides = wiara).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ahmadeusz dnia Pon 20:43, 17 Kwi 2023, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Pragnący robić postępy nie skrępowani żadnym wyznaniem wiary
PostWysłany: Śro 18:00, 12 Kwi 2023
ahmadeusz
Administrator
 
Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 2146
Przeczytał: 23 tematy

Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna





Kiedyś przed laty zainteresowany religią Świadków Jehowy przeczytałem książkę Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego.

W rozdziale 10 zatytułowanym Coraz dokładniejsze poznawanie prawdy był akapit o tytule - Pragnący robić postępy, nie skrępowani żadnym wyznaniem wiary. Pozwolił mi on trochę lepiej zrozumieć czym jest wiara:

"Dokładne zrozumienie Słowa Bożego nie przyszło od razu. W niejednym wypadku Badacze Pisma Świętego pojmowali jakiś szczegół, ale jeszcze nie dostrzegali pełnego obrazu prawdy. Jednakże chcieli się uczyć. Nie krępowało ich żadne wyznanie wiary i pragnęli robić postępy. Zdobytą wiedzą dzielili się z innymi. Zasługi za to, czego nauczali, nie przypisywali sobie — pragnęli być „wyuczeni przez Jehowę” (Jana 6:45). Poza tym uświadomili sobie, że Jehowa umożliwia zrozumienie szczegółów swego zamierzenia w wyznaczonym przez siebie czasie i w sposób, który sam uznaje za stosowny (Dan. 12:9; por. Jana 16:12, 13).
Poznawanie czegoś nowego wymaga nieraz skorygowania dotychczasowych poglądów. Żeby przyznać się do błędów i dokonać korzystnych zmian, potrzeba pokory. Jehowie podoba się ta zaleta oraz jej owoce, toteż miłośnicy prawdy chętnie ją przejawiają (Sof. 3:12). Drwią z niej natomiast osoby, które się chełpią nie zmienianymi od stuleci wyznaniami wiary, choć sformułowali je przecież niedoskonali ludzie."

Trochę byłem zaskoczony tym co przeczytałem bo poznałem już Świadków Jehowy jak i Badaczy Świadków Jehowy, którzy co prawda nie chełpią się się nie zmienionymi od stuleci wyznaniami wiary bo są to stosunkowo młode kościoły to jednak skrępowali się bardzo wiele dogmatami wiary, które przecież sformułowali też niedoskonali ludzie. Zrozumiałem o co chodzi czytając uważnie analizowany akapit. Zwróciłem uwagę na takie słowa:

"Jednakże chcieli się uczyć. Nie krępowało ich żadne wyznanie wiary i pragnęli robić postępy."

Zwróciłem uwagę na to, że powyższe deklaracje to czas przeszły. Tak kiedyś było, ale minęło. Świadkowie Jehowy, czy Badacze Pisma Świętego, których poznałem nie za bardzo chcą się uczyć i robić postępy a w zamian pokrępowali się różnymi dogmatami wiary.

Zastanówmy się teraz nad wersetami, które zostały zacytowane w analizowanej myśli:

Jana 6:45
W pismach proroków jest napisane: ‚Oni wszyscy będą wyuczeni przez Jehowę’. Każdy, kto słucha Ojca i się od Niego uczy, przychodzi do mnie.

W powyższych słowach Chrystus przedstawił się jako obiecanego przez Boga proroka.

Daniela 12:9, 10
Wtedy powiedział: „Idź, Danielu, bo słowa te mają być okryte tajemnicą i zapieczętowane aż do czasu końca. Wielu się oczyści, wybieli i zostanie uszlachetnionych. A niegodziwi będą postępować niegodziwie i żaden z nich nie zrozumie tych słów, lecz wnikliwi zrozumieją.

W tych wersetach dowiadujemy się o tajemnicy i czasach końca, w których wielu się oczyści i zostanie uszlachetniona, ale jednocześnie będą postępować niegodziwie i nierozumnie. Moim zdaniem do tych osób niegodziwych i nierozumnych śmiało można zaliczyć wszelkiej maści dogmatyków, bo jak wykazałem dogmatyzm to czysty hazard.

Bardzo proszę zapoznajmy się z kolejnym wersetem zaproponowanym przez Świadków Jehowy do rozpatrzenia:

Jana 16:12, 13
Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz nie jesteście w stanie tego zrozumieć. Kiedy jednak przyjdzie wspomożyciel — duch prawdy — pokieruje wami, żebyście w pełni zrozumieli prawdę, bo nie będzie mówił sam z siebie, lecz tylko to, co słyszy. I oznajmi wam to, co ma nadejść.

Mowa tu o duchu prawdy, którego przyjście zapowiedział Chrystus i minęło już około dwóch tysięcy lat i widzę coraz więcej kościołów chrześcijańskich, które mają coraz to nowe dogmaty wiary i dokładnego poznania prawdy nie widzę. Trzeba pamiętać o tym, że chociaż jakiś dogmat wiary może być prawdziwy, ale może też być czystym kłamstwem, które nic z prawdą nie ma wspólnego.

Został nam jeszcze jeden werset do analizy:

Sofoniasza 3:8-12
Dlatego wyczekujcie mnie’, oświadcza Jehowa, ‚do dnia, gdy przybędę po zdobycz. Bo postanowiłem zebrać narody, zgromadzić królestwa i dać upust swojemu oburzeniu na nie, całemu swojemu płonącemu gniewowi. Płomień mojej gorliwości pochłonie całą ziemię.  W tym czasie zmienię język ludów na czystą mowę, żeby wszystkie wzywały imienia Jehowy, żeby służyły mi ramię przy ramieniu’. Ci, którzy zwracają się do mnie z błaganiem — członkowie mojego rozproszonego ludu — przyniosą mi dar znad rzek Etiopii. W tym dniu nie będziesz się już wstydzić żadnego ze swoich buntowniczych czynów przeciw mnie, bo usunę z ciebie wyniosłych samochwalców i już nigdy więcej nie będziesz się wynosić na mojej świętej górze. Pozostawię w tobie lud pokorny i skromny. Znajdzie on schronienie w imieniu Jehowy.

Uważam, że również ten werset pośrednio potępia dogmatyków. Jeżeli ktoś twierdzi, że to czego nie wiemy jest tym co ten ktoś na ten temat myśli to może zostać zaliczony do wyniosłych samochwalców i nie ma w nim nic z pokory i skromności.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dogmatyzm przejawem pychy.
PostWysłany: Śro 18:22, 12 Kwi 2023
ahmadeusz
Administrator
 
Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 2146
Przeczytał: 23 tematy

Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna





Konstytucja powstała na IV sesji soboru i jest wynikiem prac 37 kongregacji lokalnych. Zawiera ona nie tylko definicję dogmatu, ale również teologiczne uzasadnienie jego ogłoszenia. Według ojców soboru nauka o nieomylności papieża jest ściśle związana z jego prymatem oraz biblijnym zapewnieniem Jezusa o stałości wiary Piotra Apostoła[1], którego papież jest następcą. Jej potwierdzenie znaleźć można również w tradycji Kościoła i w nauczaniu wcześniejszych soborów.

(...) Za zgodą świętego Soboru nauczamy i definiujemy jako dogmat objawiony przez Boga, że Biskup Rzymski, gdy mówi ex cathedra - tzn. gdy sprawując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności - dzięki opiece Bożej przyrzeczonej mu w osobie św. Piotra Apostoła posiada tę nieomylność, jaką Boski Zbawiciel chciał wyposażyć swój Kościół w definiowaniu nauki wiary i moralności. Toteż takie definicje są niezmienne same z siebie, a nie na mocy zgody Kościoła.
Jeśli zaś ktoś, co nie daj Boże, odważy się tej naszej definicji przeciwstawić, niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych.

Jeżeli dogmat wiary jest niedorzeczny, absurdalny to im kruchsze ma podstawy, tym więcej siły trzeba użyć do jego obrony,

NIEOMYLNOŚĆ — W teologicznym sensie oznacza pozytywnie głoszenie w zakresie wiary religijnej prawdy, negatywnie — w głoszeniu wiary religijnej wolność od błędu.
Ogół Kościołów chrześcijańskich i katolickich przyjmuje i głosi, iż Kościół Jezusa Chrystusa jako całość uczy przez swoich pasterzy prawdy i w jej przez ich ogół głoszeniu jest nieomylny. Przekonanie to opiera się m.in. przede wszystkim na zapewnieniu Jezusa Chrystusa, który je, ukazując się po swoim zmartwychwstaniu, przekazał kolegium apostołów, mówiąc: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Uczcie je
zachowywać wszystko, co wam przekazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata" (Mt.XXVIII,19—20). Jest to zapewnienie Kościołowi, nauczającym w Kościele jako stanowi, ogółowi następców apostołów — ciągłej asystencji Jezusa Chrystusa, a skoro asystencji to też i Jego troski o to, by kolegium nauczające jako całość nie głosiło błędów, nie odeszło od nauki Jezusa, czyli by głosiło prawdę w zakresie treści depozytu wiary. Kościół Rzymskokatolicki na soborze I Watykańskim (1869—70) ogłosił dogmat o nieomylności papieża, czyli że papież jest nieomylny, kiedy przemawia ex cathedra, tzn. urzędowo jako najwyższy pasterz i nauczyciel w sprawach wiary i moralności (obyczajów), sobór zaś, czy ogół biskupów jest też w tych sprawach nieomylny jednak o tyle, o ile działa w łączności z papieżem, pod jego przewodnictwem i za jego aprobatą, przeto bez papieża tej nieomylności nie posiada ani sobór,
ani ogół biskupów.



Konstytucja powstała na IV sesji soboru i jest wynikiem prac 37 kongregacji lokalnych. Zawiera ona nie tylko definicję dogmatu, ale również teologiczne uzasadnienie jego ogłoszenia. Według ojców soboru nauka o nieomylności papieża jest ściśle związana z jego prymatem oraz biblijnym zapewnieniem Jezusa o stałości wiary Piotra Apostoła[1], którego papież jest następcą. Jej potwierdzenie znaleźć można również w tradycji Kościoła i w nauczaniu wcześniejszych soborów.

(...) Za zgodą świętego Soboru nauczamy i definiujemy jako dogmat objawiony przez Boga, że Biskup Rzymski, gdy mówi ex cathedra - tzn. gdy sprawując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności - dzięki opiece Bożej przyrzeczonej mu w osobie św. Piotra Apostoła posiada tę nieomylność, jaką Boski Zbawiciel chciał wyposażyć swój Kościół w definiowaniu nauki wiary i moralności. Toteż takie definicje są niezmienne same z siebie, a nie na mocy zgody Kościoła.
Jeśli zaś ktoś, co nie daj Boże, odważy się tej naszej definicji przeciwstawić, niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych.

Sobór Watykański I (1869 – 1870) PIERWSZA KONSTYTUCJA DOGMATYCZNA O KOŚCIELE CHRYSTUSOWYM
(Pastor aeternus}
[l] Biskup Pius, sługa sług Bożych, za zgodą świętego Soboru, na wieczną rzeczy pamiątkę.
Wiekusty Pasterz i Biskup dusz naszych, w celu ustawicznego przekazywania dzieła zbawienia, postanowił zbudować Kościół święty, w którym jak w domu Boga żywego wszyscy wierni byliby objęci więzami jednej wiary i miłości.
[2] Z tego powodu zanim Chrystus został uwielbiony, prosił Ojca nie tylko za Apostołów, ale także „za tymi, którzy dzięki ich słowu mieli uwierzyć w Niego, by wszyscy stanowili jedno, jak Syn i Ojciec są jedno". Dlatego apostołów, których wybrał sobie ze świata'", Chrystus posłał tak, jak sam został posłany przez Ojca". W ten sposób chciał, aby w Jego Kościele byli pasterze i nauczyciele aż do skończenia świata".
Por. l P 2, 25. J 17,20-21. J 15, 19. J20.21.
[3] Aby zaś episkopat był jeden i niepodzielny oraz aby cała rzesza wiernych mogła być zachowana w jedności wiary i w komunii przez związanych ze sobą nawzajem kapłanów, stawiając św. Piotra na czele pozostałych apostołów, ustanowił w nim trwałą zasadę i widzialny fundament tej dwojakiej jedności. Na jego „męstwie miała być zbudowana wieczna świątynia, a z wytrwałości jego wiary miała się wznosić do nieba wielka godność Kościoła".
«Usque ad consummationem saeculi» - Mt 28, 20.
[4] A ponieważ bramy piekielne, chcąc zniszczyć Kościół, jak gdyby to było możliwe, zewsząd z coraz większą nienawiścią powstają przeciw jego fundamentom położonym przez Boga, za zgodą świętego Soboru uważamy, że dla ochrony, bezpieczeństwa i rozwoju owczarni katolickiej konieczne jest, aby wszystkim wiernym przedstawić naukę o ustanowieniu, ciągłości i naturze świętego prymatu apostolskiego, na którym opiera się siła i moc całego Kościoła, naukę, którą należy wyznawać i utrzymywać według starożytnej i niezmiennej wiary Kościoła powszechnego,
oraz aby napiętnować i potępić błędy przeciwne tej nauce, które są szczególnie niebezpieczne dla owczarni Pańskiej.
Rozdział I
O ustanowieniu prymatu apostolskiego w [osobie] św. Piotra
[5] Nauczamy zatem i wyjaśniamy, zgodnie ze świadectwami Ewangelii, że Chrystus Pan bezpośrednio i wprost przyrzekł oraz udzielił św. Piotrowi Apostołowi prymatu jurysdykcji nad całym Kościołem Bożym.
[6] Tylko bowiem Szymonowi, któremu wcześniej powiedział: „Będziesz się nazywał Kefas", gdy ten wyznał mówiąc: „Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego", Pan rzekł w uroczystych słowach: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, ale Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: ty jesteś Piotr, i na tej skale zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. Tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie".
[7] Tylko też Szymonowi Piotrowi udzielił Jezus po swym zmartwychwstaniu jurysdykcji najwyższego pasterza i zarządcy całej owczarni, mówiąc: „Paś baranki moje"; „Paś owce moje".
[8] Tej, jakże jasnej nauce Pisma Świętego, zawsze w ten sposób przez Kościół rozumianej, otwarcie sprzeciwiają się fałszywe opinie tych, którzy odrzucając formę rządów ustanowioną przez Chrystusa w Jego Kościele, przewrotnie zaprzeczają, że tylko sam Piotr przed pozostałymi apostołami - czy to przed każdym z osobna, czy to przed wszystkimi razem - został przez Chrystusa wyposażony w prawdziwy i właściwy prymat jurysdykcyjny; [9] albo [opinie] tych, którzy twierdzą, że ten prymat nie był powierzony bezpośrednio św. Piotrowi, ale Kościołowi, a przez niego jemu jako słudze tegoż Kościoła.-
Mt, 16-19.118 J 21, 15. 16. 21, 17.
[10]120 Gdyby zatem ktoś mówił, [a] że św. Piotr Apostoł nie został przez Chrystusa Pana ustanowiony księciem wszystkich apostołów ani widzialną głową całego Kościoła walczącego;
[b] albo że otrzymał tylko prymat honorowy, a nie prawdziwy i właściwy prymat jurysdykcji wprost i bezpośrednio od Pana naszego Jezusa Chrystusa - niech będzie wyklęty.
Rozdział II
O ciągłości prymatu św. Piotra w biskupach Rzymu
[11] To zaś, co książę pasterzy i wielki pasterz owiec, Jezus Chrystus Pan, ustanowił w [osobie] św. Piotra dla zbawienia wiecznego i trwałego dobra Kościoła, musi ustawicznie trwać w Kościele, który z Jego woli założony na skale nieprzerwanie będzie stał mocno aż do końca wieków.
[12] Nikt nie może wątpić, a wiedziano o tym w każdej epoce, że święty i błogosławiony Piotr, książę i głowa apostołów, filar wiary oraz fundament Kościoła katolickiego, przyjął klucze królestwa od naszego Pana Jezusa Chrystusa, Zbawiciela i Odkupiciela rodzaju ludzkiego. Tenże Piotr żyje, przewodzi i sprawuje sąd aż do dziś i na zawsze w swoich następcach, biskupach świętej Stolicy rzymskiej, przez niego założonej i uświęconej Jego krwią.
[13] Dlatego ktokolwiek na tej katedrze następuje po Piotrze, ten z ustanowienia samego Chrystusa otrzymuje prymat Piotra w Kościele powszechnym. „Istnieje zatem dalej rozporządzanie prawdy, a św. Piotr trwając w przyjętej sile skały, nie porzuca otrzymanego steru Kościoła".
[14] Z tego też powodu zawsze było „konieczne, aby cały Kościół, to znaczy ci, którzy gdziekolwiek są wierzącymi", przyłączali się do Kościoła rzymskiego „ze względu na jego znamienitsze pierwszeństwo", a przez to zrastali się w jedną strukturę ciała jak poprzez głowę złączone członki w tej Stolicy, z której na wszystkich rozpływają się „prawa czcigodnej wspólnoty".
[15] Gdyby zatem ktoś mówił, [a] że nie wskutek ustanowienia samego Chrystusa Pana, a więc nie na mocy prawa Bożego, św. Piotr na zawsze ma następców w prymacie nad całym Kościołem;
[b] albo że biskup Rzymu nie jest następcą św. Piotra w tym prymacie - niech będzie wyklęty.
Por. Mt 16, 19.
Rozdział III
O wartości i zasadzie prymatu biskupa Rzymu
[16] Wsparci jasnym świadectwem Pisma Świętego oraz postępując za wyraźnymi i oczywistymi postanowieniami zarówno naszych poprzedników biskupów Rzymu, jak i soborów generalnych, odnawiamy definicję ekumenicznego Soboru Florenckiego, według której wszyscy wierni Chrystusa powinni wierzyć, że „Święta Stolica Apostolska oraz biskup rzymski posiadają prymat nad całym światem, a biskup Rzymu jest następcą św. Piotra, księcia apostołów, i prawdziwym zastępcą Chrystusa, głową całego Kościoła oraz ojcem i nauczycielem wszystkich chrześcijan. Jemu w osobie św. Piotra przekazana została przez Pana naszego Jezusa Chrystusa pełna władza pasterzowania, rządzenia i kierowania Kościołem powszechnym, zgodnie z uchwałami soborów powszechnych i świętych kanonów".
[17] Dlatego nauczamy i wyjaśniamy, że Kościół rzymski, z rozporządzenia Pana posiada nad wszystkimi innymi [kościołami] pierwszeństwo zwyczajnej władzy, oraz że ta jurysdykcyjna władza biskupa Rzymu, która jest rzeczywiście biskupia, jest bezpośrednia: wobec niej obowiązani są zachować hierarchiczne podporządkowanie i prawdziwe posłuszeństwo pasterze i wierni wszelkiego obrządku i godności, każdy z osobna i wszyscy razem, i to nie tylko w sprawach wiary i moralności, ale także w kwestiach dotyczących dyscypliny i kierowania Kościołem rozproszonym po całym świecie; w ten sposób, żeby - przez zachowanie jedności zarówno wspólnoty, jak i wyznawania tej samej wiary z biskupem Rzymu - Kościół Chrystusa był jedną owczarnią wokół jednego najwyższego pasterza.
[18] To jest nauka prawdy katolickiej, od której nikt nie może odstąpić bez utraty wiary i zbawienia.
[19] Jednakże ta władza, jaką ma summus pontifex, nie stanowi utrudnienia dla zwyczajnej i bezpośredniej władzy jurysdykcyjnej, którą biskupi postawieni przez Ducha Świętego w miejsce apostołów, jako prawdziwi pasterze powierzonych każdemu z nich owczarni, karmią [je] i kierują [nimi], a najwyższy i powszechny pasterz potwierdza ją, umacnia i broni, wedle słów św. Grzegorza Wielkiego: „Moim zaszczytem jest zaszczyt całego Kościoła. Moim zaszczytem jest trwała siła moich braci. Wtedy zostaję prawdziwie zaszczycony, gdy żadnemu z nich nie odmawia się należnego zaszczytu".
[20] Następnie z tej najwyższej władzy biskupa Rzymu do kierowania całym Kościołem wynika uprawnienie, w ramach wykonywania jego funkcji, do swobodnego kontaktu z pasterzami i owczarniami całego Kościoła, aby mogli oni być nauczani i kierowani przez niego na drodze zbawienia.
[21] Dlatego potępiamy i odrzucamy opinie tych, którzy mówią, że można w godziwy sposób uniemożliwiać kontakty najwyższej głowy z pasterzami i owczarniami, albo że można je podporządkować władzy świeckiej, skąd dalej wnioskują, że decyzje Stolicy Apostolskiej lub podjęte w jej imieniu, dotyczące rządzenia Kościołem, nie mają mocy ani znaczenia bez wyrażenia zgody ze strony władzy świeckiej.
[22] Ponieważ biskup Rzymu na mocy Bożego prawa prymatu apostolskiego stoi na czele całego Kościoła, nauczamy i wyjaśniamy, że jest on najwyższym sędzią wiernych, oraz że „we wszystkich sprawach podpadających pod orzeczenie kościelne, można się odwołać do jego osądu".
Nikomu zaś nie wolno odwoływać się od wyroków Stolicy Apostolskiej, ponad którą nie ma żadnej wyższej władzy, a także nikt nie może osądzać jej wyroku.
[23] Dlatego porzucają prawdę ci, którzy twierdzą, że od decyzji biskupów Rzymu można się odwoływać do soborów ekumenicznych, jako do autorytetu wyższego od biskupa Rzymu.
[24] Gdyby zatem ktoś mówił, [a] że biskup Rzymu posiada tylko urząd nadzorowania lub kierowania, a nie pełną i najwyższą władzę jurysdykcji w całym Kościele, nie tylko w sprawach wiary i moralności, ale także w sprawach dotyczących karności i rządzenia Kościołem rozproszonego po całym świecie;
[b] albo że posiada on tylko większą część, a nie całą pełnię tej najwyższej władzy;
[c] albo że ta jego władza nie jest zwyczajna i bezpośrednia, zarówno w odniesieniu do wszystkich i każdego z kościołów, jak również wobec wszystkich i każdego z pasterzy i wiernych - niech będzie wyklęty.

Jeżeli dogmat wiary jest niedorzeczny, absurdalny to im kruchsze ma podstawy, tym więcej siły trzeba użyć do jego obrony,




Dogmatycy myślą że wiedzą.



Dogmaty wiary
88 Urząd Nauczycielski Kościoła w pełni angażuje władzę otrzymaną od Chrystusa, gdy definiuje dogmaty, to znaczy, gdy w formie zobowiązującej lud chrześcijański do nieodwołalnego przylgnięcia przez wiarę przedkłada prawdy zawarte w Objawieniu Bożym lub kiedy proponuje w sposób definitywny prawdy, mające z nim konieczny związek.

HETERODOKSJA — (gr. heterodoksia — heteros = inny, drugi, błędny, doksa = pogląd, nauka, czyli błędny pogląd) — to nazwa poglądów przeciwnych od wyznawanych. W teologii katolicyzm rzymski inne wyznania i ich poglądy nazywa heterodoksyjnymi, protestantyzm zaś lub prawosławie, czy starokatolicyzm nie odpowiadające im poglądy rzymskokatolickie również nazywają heterodoksyjnymi.

NIEOMYLNOŚĆ — W teologicznym sensie oznacza pozytywnie głoszenie w zakresie wiary religijnej prawdy, negatywnie — w głoszeniu wiary religijnej wolność od błędu.
Ogół Kościołów chrześcijańskich i katolickich przyjmuje i głosi, iż Kościół Jezusa Chrystusa jako całość uczy przez swoich pasterzy prawdy i w jej przez ich ogół głoszeniu jest nieomylny. Przekonanie to opiera się m.in. przede wszystkim na zapewnieniu Jezusa Chrystusa, który je, ukazując się po swoim zmartwychwstaniu, przekazał kolegium apostołów, mówiąc: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Uczcie je
zachowywać wszystko, co wam przekazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata" (Mt.XXVIII,19—20). Jest to zapewnienie Kościołowi, nauczającym w Kościele jako stanowi, ogółowi następców apostołów — ciągłej asystencji Jezusa Chrystusa, a skoro asystencji to też i Jego troski o to, by kolegium nauczające jako całość nie głosiło błędów, nie odeszło od nauki Jezusa, czyli by głosiło prawdę w zakresie treści depozytu wiary. Kościół Rzymskokatolicki na soborze I Watykańskim (1869—70) ogłosił dogmat o nieomylności papieża, czyli że papież jest nieomylny, kiedy przemawia ex cathedra, tzn. urzędowo jako najwyższy pasterz i nauczyciel w sprawach wiary i moralności (obyczajów), sobór zaś, czy ogół biskupów jest też w tych sprawach nieomylny jednak o tyle, o ile działa w łączności z papieżem, pod jego przewodnictwem i za jego aprobatą, przeto bez papieża tej nieomylności nie posiada ani sobór,
ani ogół biskupów.

FANATYK — (łac. fanóticus = zagorzały, zaślepiony, szalony)— to miano człowieka ślepo i bezkrytycznie zapatrzonego w słuszność swojego poglądu, swojej idei, swojej religii i stąd
bezkrytycznie a często i wrogo, nietolerancyjnie nastawionego wobec przekonań drugiego człowieka, wyznawanej przez niego idei, religii itd. (fanatyzm).



DOGMAT — (gr. dogma, dogmatos = orzeczenie, sąd, nauka) — wpierw w starożytnej Grecji oznaczał orzeczenie lub decyzję naczelnych władz miast-państw greckich; później również ustalony w danej szkole filozoficznej pogląd lub teza, którą zwolennicy i uczniowie tej szkoły, czy mistrza danego Systemu naukowego, powinni byli przyjmować jako prawdę bez dyskusji. To ostatnie znaczenie przejęło pierwotne chrześcijaństwo, w którym więc wtedy dogmat oznaczał pogląd
czy prawdę wiary, którą powinni przyjmować wszyscy chrześcijanie jako obowiązującą. Później zaś, prawdopodobnie już około IV w., terminem tym poczęto oznaczać prawdę, którą Kościół uznał za objawioną i jako taką przez niego podaną do wierzenia, czyli do przyjęcia bez dyskusji. W Kościele Katolickim do połowy XIX w. dogmaty uchwalały sobory powszechne pod przewodnictwem i za aprobatą papieża, później w Kościele Rzymskokatolickim dogmat mógł i może ogłosić również sam papież, a więc bez soboru. Pierwszym całościowo uchwalonym zestawem najważniejszych dogmatów czyli prawd wiary chrześcijańskiej był symbol wiary
nicejsko-konstantynopolitański, mianowicie przez sobory: w Nicei w 325 r. i w Konstantynopolu w 381 r. Na następnych soborach powszechnych były uchwalone różne dogmaty. Do ostatnich dogmatów, uchwalonych przez sobory rzymskokatolickie, należą przede wszystkim dogmat o nieomylności papieża w sprawach wiary i moralności (na soborze watykańskim I w 1870 r.) i dogmat o Wniebowzięciu Najśw. Maryi Panny, ogłoszony przez pap. Piusa XII w 1950 r. a jeszcze
przed soborem w 1854 r. pap. Pius IX ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu N.M.P. (Maryja). Droga ogłaszania dogmatów jest różna w różnych Kościołach i wyznaniach, dogmatów jako prawd wiary. W tych Kościołach, w których nie ma centralnej międzynarodowej władzy i instytucji nadrzędnej, o prawdach wiary i o nowych prawdach wiary i ich interpretacji decydują synody krajowe, a na kształtowanie prawd formalnie nowo precyzowanych mają duży wpływ teologowie. Często ogół najważniejszych dogmatów czy podstawowych prawd wyznawanej ideologii Kościoły czy zrzeszenia wyznaniowe ujmują w tzw. wyznanie wiary lub deklaracje ideowe, np. w chrześcijaństwie— Credo, czyli Wierzę...,w buddyźmie — Triratna, w mahometanizmie — Szahada.

DOGMATYZM — (dogmat; również gr. dogmatikós == dogmatyczny, nie dopuszczający dyskusji) — to termin oznaczający bezkrytyczne i nie dopuszczające dyskusji, a więc i ewentualnej zmiany, postępu, rozwoju, stanowisko zarówno odnośnie do przyjmowanych aktualnie poglądów religijnych
(dogmatów), jak i społecznych, politycznych i filozoficznych.

Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens;

O ile jakiś człowiek nie wierzy w to, w co my wierzymy, stwierdzamy, że jest wariatem i to załatwia sprawę. W naszych czasach, rzecz jasna, i tylko dlatego, że nie możemy spalić go na stosie.

BALTZER Jan — (ur. 1803, zm. 1871) — profesor teologii we Wrocławiu, wpierw rzymskokatolickiej. Przez jakiś czas podzielał poglądy <-> Hermesa (1775—1831), upomniany przez swego biskupa, wyrzekł się ich, ale z kolei stał się zwolennikiem Gunthera (teologa i filozofa niemieckiego; 1785—1863). Swoje poglądy Baltzer opublikował w pracy pt. Pro memoria, czyli Dla pamięci. Publikacja ta została potępiona przez Rzym. Arycybiskup wrocławski, Furster, nakazał Baltzerowi, ówcześnie kanonikowi kapituły wrocławskiej, odwołanie błędnych poglądów, ale Baltzer tego nie uczynił.
Zwrócił się o pomoc do Wydziału Teologicznego i władzy świeckiej i otrzymał ją. Kiedy zaś sobór watykański I ogłosił dogmat o nieomylności papieża Baltzer opowiedział się po stronie przeciwników tego dogmatu, złożył też swój podpis na piśmie skierowanym do Dollingera, a następnie oficjalnie przystąpił do powstałego wtedy Kościoła Starokatolickiego. Był za to prześladowany. Zmarł 8 sierpnia 1871 r. jako czynny kapłan starokatolicki.


DÓLLINGER Jan, Józef, Ignacy — (ur. 28.II.1799 w Bambergu, zm. 10.1.1890 r.) — wpierw ks. rzymskokat., infułat, profesor teologii i prawa kanonicznego w Monachium, w 1871 r.
ekskomunikowany przez arcyb. Scherra z powodu jego wystąpienia przeciw dogmatom o nieomylności papieża i jego powszechnym prymacie biskupim, uchwalonym w 1870 r.
przez sobór watykański I i odtąd jeden z przywódców starokatolicyzmu. Był uczonym i myślicielem, mającym zrazu w kołach rzymskokatolickich, nawet wśród biskupów, wielu
zwolenników, owszem i entuzjastów jego wiedzy i pióra. Sytuacja zmieniła się, kiedy rozpoczęła się dyskusja nad nieomylnością papieża, a zwłaszcza wtedy kiedy sobór watykański I w 1870 roku ogłosił wspomniane już wyżej dogmaty o nieomylności papieża i o jego powszechnym biskupstwie.
Odezwały się wtedy liczne protesty w kołach rzymskokatolickich, ale największego jednak znaczenia nabrało wystąpienie profesorów uniwersytetu monachijskiego z ks. prof. Dóllingerem na czele, którzy jeszcze w 1870 r. wydali publiczną zbiorową deklarację odrzucającą te dogmaty. Do wystąpienia grupy Dóllingera dołączyli niebawem profesorowie z Bonn, Monasteru, Wrocławia i Pragi; zrodził się w Kościele rzymskokatolickim nowy nurt, który począł się rozszerzać i utrwalać, a który został nazwany starokatolicyzmem, jego zaś głosiciele i wyznawcy starokatolikami. Dollinger jest autorem wielu artykułów, przyczynków i dzieł zarówno z zakresu historii, jak i eklezjologii. M.in. napisał: Heidenthum und Judenthum (1857), czyli Pogaństwo i żydostwó; w okresie soborowym pod pseudonimem Jenusa m.in. napisał: Der Papst und das Konzil, czyli Papież i sobór; Erwagungen ilber die Frage der Unfalhbarkeit, czyli Rozważania na temat nieomylności; i in., Geschichte der christlichen Kirche (I—II; 1883), czyli Historia chrześcijańskiego Kościoła; Akademische Vortrage (3 tomy; 1888 i 1890), czyli Wykłady akademickie; Geschichte der Moralstreitigkeit in der róm. kathoL Kirche der VII Jahrhundert (wespół z Ruschem, 2 tomy; 1889), czyli Historia sporów moralnych w Kościele rzymskokatolickim w VII wieku.



Wiedziałem już dokładnie czym jest dogmat wiary. Z czasem zrozumiałem, że dogmatycy to hazardziści, ryzykanci a także pyszałki przekonani o swojej wyższości, którzy myślą, że wiedzą to czego nie wiedzą, myślą, że wiedzą to czego nie sposób udowodnić.
W Biblii znalazłem też wersety potwierdzający mój tok myślenia:

Galatów 6:3, 4; 1 Koryntian 8:1, 2
Bo jeśli ktoś myśli, że jest czymś, a jest niczym, to zwodzi swój umysł. (...) Wiedza nadyma, ale miłość buduje. Jeżeli ktoś myśli, że coś poznał, to jeszcze tego nie zna tak, jak znać powinien.

Wiedza nadyma, ale wiara nie jest wiedzą pomimo tego dogmatycy potrafią nadymać się znacznie bardziej od ludzi wiedzących. Dowodu nie mają, ale bywają święcie przekonani, że mają rację. Jest to przejaw wyjątkowej głupoty powiązany z pychą. Pycha została w Biblii wyraźnie potępiona w następujący wersetach:

Przysłów 11:2; 16:5, 18; 21:4
Za zuchwalstwem idzie hańba, ale skromnych cechuje mądrość. (...) Każdy, kto ma pychę w sercu, jest dla Jehowy obrzydliwością (...) Pycha poprzedza upadek, a wyniosłość — potknięcie. (...)Wyniosłe oczy i butne serce — lampa niegodziwców — są grzechem.

Upieranie się przy dogmacie wiary, który przyjmuje się bez dowodu to jawny przejaw pychy, zuchwalstwa, braku rozsądku czyli pisząc wprost głupoty.
Głupotę zaliczam do jednego z najcięższych grzechów i temat rozwijam w książce zatytułowanej Grzechy główne. Głupocie i pysze poświęciłem też rozdziały w zestawie bajek zatytułowanym Żarzące się węgielki.

Rzym (376/377), Tomus Damasi
23. Jeśli ktoś dobrze wierzy o Ojcu i Synu, ale źle o Duchu Świętym, jest heretykiem.

Kto się myli, tego nie wiem, ale wiem, że ten kto się myli trwa w herezji, w kłamstwie wymyślonym przeciwko Bogu.


Jodi Lynn Picoult (ur. 19 maja 1966 w Nesconset, Long Island, Nowy Jork, USA) – amerykańska pisarka, autorka bestsellerów.

Można w coś naprawdę mocno wierzyć – mówić Wiara - a mimo to się mylić.

2 Tymoteusza 2:23-26 (...)Ponadto odrzucaj głupie i ignoranckie dociekania, wiedząc, iż wywołują spory. Ale niewolnik Pana nie ma się spierać, lecz ma być delikatny wobec wszystkich, wykwalifikowany do nauczania, opanowujący się w obliczu zła, z łagodnością pouczający nieprzychylnie usposobionych; bo może Bóg udzieli im skruchy prowadzącej do dokładnego poznania prawdy i opamiętają się, wyrwawszy się z sidła Diabła, widząc, iż zostali przez niego żywcem złowieni dla woli jego.

Galatów 5:19-21 (...)Jawne zaś są uczynki ciała, a są nimi: rozpusta, nieczystość, rozpasanie, bałwochwalstwo, uprawianie spirytyzmu, nieprzyjaźnie, waśń, zazdrość, napady gniewu, swary, rozdźwięki, sekty, zawiści, pijatyki, hulanki i tym podobne rzeczy. Co do nich przestrzegam was, jak już was przestrzegłem, że ci, którzy się czegoś takiego dopuszczają, nie odziedziczą królestwa Boż(...)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ahmadeusz dnia Śro 12:33, 19 Kwi 2023, w całości zmieniany 13 razy
Zobacz profil autora
Encyklika na cztery ręce.
PostWysłany: Pią 23:15, 14 Kwi 2023
ahmadeusz
Administrator
 
Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 2146
Przeczytał: 23 tematy

Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna





Encyklika na cztery ręce.

Czym jest dogmat wiary i dlaczego bycie dogmatykiem nie jest mądre zrozumiałem, ale wciąż nie dawały mi spokoju słowa z Biblii, że miłość wszystkiemu wierzy na wszystko ma nadzieję:

1 Koryntian 13:4, 7
Miłość (...) wszystkiemu wierzy, na wszystko ma nadzieję.

Nie umiałem połączyć tych myśli z wiarą. Pewnego dnia, mój znajomy, najszanowniejszy pan Edward Zbigniew Niemiec powiedział mi o klubie Kamieniołom działającym w podziemiach kościoła w Podgórzu. W klubie tym najszanowniejszy pan Zbigniew Strzegomski organizował ciekawe spotkania dyskusyjne na różne tematy. Zapraszał profesorów, pisarzy, dziennikarzy, księży, specjalistów różnych dziedzin a przychodzić na te spotkania mógł każdy chętny. Pan Zbigniew miał problemy z nogą. Kulał i leczył się na nią aż trafił do szpitala. Akurat w tamtym czasie przeczytałem o tym, że w Polsce Narodowy Fundusz Zdrowia ustalił takie procedury i zasady finansowania, że lekarzom nie opłaca się leczyć nóg, ale je obcinać i być może głównie dlatego pan Zbigniew stracił nogę. Jeżeli kogoś temat służby zdrowia w naszym kraju interesuje to polecam mój mój 103 list otwarty do Prezydenta zatytułowany - Polskie Obozy Zagłady i Narodowy Fundusz Zabijania.

W klubie Kamieniołom zaprezentowano też encyklikę (orędzie, pismo napisane przez zwierzchnika kościoła, skierowane do biskupów i do wiernych) na cztery ręce. Napisali ją wspólnie dwaj zwierzchnicy kościoła.
Emerytowany najszanowniejszy pan Benedykt 16 i nowy ziemski zwierzchnik kościoła Rzymskokatolickiego, najszanowniejszy pan Franciszek.
O encyklice tej napisano:

Encyklika na „cztery ręce”.
Wyszła w rekordowo szybkim tempie i została napisana przez dwóch Papieży. Już to sprawia, że pierwsza encyklika sygnowana przez Franciszka budzi ogromne zainteresowanie. Nosi tytuł „Lumen Fidei", czyli „Światło wiary”
Dokument ten jest bez wątpienia „pomostem” łączącym dwa pontyfikaty. Benedykt XVI pracował nad tym tekstem kilkanaście miesięcy pragnąc by encyklika o wierze stała się ważnym drogowskazem w ogłoszonym przez niego Roku Wiary. Jednocześnie miała dopełnić cykl encyklik osnutych przez niego na cnotach teologalnych: wierze, nadziei i miłości. Benedykt XVI pisał je w odwrotnej kolejności. Pierwszą była encyklika Deus caritas est, którą Papież podpisał osiem miesięcy po swym wyborze na Stolicę Piotrową, a kolejną Spe salvi. Do tematu miłości Papież wrócił w 2009 (?!) r. w swej ostatniej encyklice Caritas in veritate. Następnie zmierzył się z tematem wiary...
Obecna encyklika Papieża Franciszka jest w znacznej mierze owocem pracy Benedykta XVI. Poprzedni Papież napisał dużą część dokumentu, ale ze względu na rezygnację z urzędu, nie zdążył go opublikować. Choć dokument był prawie gotowy ustępujący Papież wyraźnie stwierdził, że nie chce publikować niedopracowanego tekstu tylko po to, by to była jego encyklika. Franciszek otrzymał papieskie notatki podczas ich pierwszego oficjalnego spotkania w Castel Gandolfo i choć to on jest autorem encykliki to napisał ją, jak sam powiedział, „na cztery ręce” z Benedyktem XVI. Nieprawdą jest jednak jak donosiły włoskie media, że Franciszek nie przyłożył ręki do encykliki i tylko podpisał tekst swego poprzednika. W dokumencie bez trudu da się odnaleźć i piętno Franciszka i fragmenty Benedykta.
W swej encyklice Franciszek pisze wyraźnie:
„Te refleksje na temat wiary – zgodne z tym wszystkim, co Magisterium Kościoła powiedziało o tej cnocie teologalnej – pragnę dołączyć do tego, co Benedykt XVI napisał w encyklikach o miłości i nadziei. Prawie skończył on pracę nad pierwszym szkicem encykliki o wierze. Jestem mu za to głęboko wdzięczny i w duchu Chrystusowego braterstwa przejmuję jego cenne dzieło, dodając do tekstu kilka przemyśleń. Następca Piotra, wczoraj, dziś i jutro, jest bowiem zawsze wezwany do utwierdzania braci w tym niezmierzonym skarbie, jakim jest wiara, którą Bóg daje jako światło na drodze każdego człowieka”.
Bezprecedensowość „encykliki na cztery ręce” leży nie w tym, że Franciszek korzysta z notatek swego poprzednika, ale że ów poprzednik żyje. Benedykt XVI posłużył się bowiem przy pisaniu swej pierwszej encykliki notatkami Jana Pawła II. Na marginesie warto dodać, że pierwsza encyklika Papieża Polaka Redemptor Hominis ukazała się pięć miesięcy po jego wyborze. Dotychczas żaden z następców świętego Piotra nie wydał tak szybko encykliki. Dokument Franciszka jest publikowany zaledwie w cztery miesiące po tym, jak został Papieżem.
Franciszek na temat tekstu napisanego przez swego poprzednika kilka razy zabrał głos publicznie. Stwierdził, że Benedykt XVI wykonał wspaniałą pracę i przekazał mu „mocny dokument”.


Jako że mnie sprawy duchowe bardzo interesują wysłuchałem z wielkim zaciekawieniem wykładu dotyczącego wiary. Pamiętam z niego tylko tyle, że dostałem świeżo wydaną encyklikę w prezencie. Robiłem też notatki co mam w zwyczaju od lat, ale niestety notatki te z czasem padły łupem złodzieja.

Wykłady w klubie Kamieniołom wiele mi dały, wiele nauczyły ale też utwierdziły mnie w przekonaniu, że dyskusje na forach Internetowych, na których można spokojnie bez pośpiechu, czasem kilkukrotnie przeczytać interesujące zagadnienie. Nieciekawe fragmenty dyskusji można pominąć i można też zadać pytanie, co w dyskusjach na żywo bywa niemożliwe. Również formuła jednego spotkania na dany temat wydaje mi się niewystarczająca. Po spotkaniu na dany temat powinno za jakiś czas, gdy każdy temat przemyśli coś wartościowego dorzuci. W Internecie jest na to czas i miejsce. Dziwię się tylko dlaczego miejsc w Internecie do prowadzenia takich dyskusji jest tak mało i tak małą się popularnością cieszą? Czyżby ludzkość nie chciała się rozwijać?

Bardzo proszę powróćmy myślami do kwestii wiary i 'Encykliki na cztery ręce'.

Co do samego spotkania mam kompletną pustkę w głowie. Notatki z spotkania przepadły. Być może szedłem na to spotkanie z wiarą i nadzieją na to, że coś więcej na temat wiary się dowiem, że coś więcej zrozumiem. Coś więcej się dowiedziałem, ale nic ponad to co rozumiałem nie zrozumiałem.
Zasadniczo cała Encyklika kręci się wokół Rzymskokatolickiego dogmatu wiary, ale skoro już temat poruszyłem zacytuję te fragmenty, które uznałem za najciekawsze:

ENCYKLIKA LUMEN FIDEI
1.Światło wiary: tym wyrażeniem tradycja Kościoła nazwała wielki dar przyniesiony przez Jezusa, który tak oto przedstawia się
w Ewangelii św. Jana:
«Ja przyszedłem na świat jako światłość, aby nikt, kto we Mnie wierzy, nie
pozostawał w ciemności» (12, 46).

Również św. Paweł wyraża się tymi słowami: «Albowiem Bóg, Ten, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach» (2 Kor4, 6).

W świecie pogańskim, spragnionym światła, rozwinął się kult boga Słońca, Sol invictus, przyzywanego o świcie. Choć słońce wstawało codziennie, wiadomo było, że nie potrafi swym światłem ogarnąć całej egzystencji człowieka. Słońce nie oświeca bowiem całej rzeczywistości; jego promień nie potrafi przeniknąć w mroki śmierci, gdzie ludzkie oko zamyka się na jego światło. (...)

Kto wierzy, widzi; widzi dzięki światłu oświecającemu cały przebieg drogi, ponieważ przychodzi ono do nas od zmartwychwstałego Chrystusa, niezachodzącej nigdy gwiazdy porannej.
Złudne światło?
Jednakże kiedy mówimy o tym świetle wiary, możemy spotkać się z zastrzeżeniem ze strony współczesnych nam ludzi. W nowożytnej epoce
uznano, że takie światło mogło wystarczyć starożytnym społeczeństwom, ale nie jest potrzebne w nowych czasach, kiedy człowiek stał się dojrzały, szczyci się swoim rozumem, pragnie w nowy sposób badać przyszłość. W tym sensie wiara jawiła się jako światło iluzoryczne, przeszkadzające człowiekowi w odważnym zdobywaniu wiedzy. Młody Nietzsche zachęcał swoją siostrę Elżbietę, by podjęła ryzyko, przemierzając «nowe drogi [...] w niepewności autonomicznego posuwania się naprzód». I dodawał: «W tym punkcie rozchodzą się drogi ludzkości: jeśli chcesz osiągnąć pokój duszy i szczęście, to wierz, ale jeśli chcesz być uczniem prawdy, wówczas badaj.

Wierzenie rzekomo przeciwstawia się poszukiwaniu.
Wychodząc z tego założenia, Nietzsche będzie krytykował chrześcijaństwo za to, że pomniejszyło zasięg ludzkiej egzystencji, pozbawiając życie nowości i przygody. Wiara stanowiłaby więc iluzję światła, utrudniającą nam, ludziom wolnym, drogę ku przyszłości. W tym procesie wiara została w końcu skojarzona z ciemnością. Uznano, że można ją zachować, znaleźć dla niej przestrzeń, aby mogła współistnieć ze światłem rozumu. Przestrzeń dla
wiary otwierała się tam, gdzie rozum nie mógł oświecić, gdzie człowiek już nie mógł mieć pewności. Pojmowano więc wiarę jako ucieczkę spowodowaną przez brak światła, pod wpływem ślepego uczucia, albo jako subiektywne światło, zdolne być może rozpalić serce, dostarczyć prywatnej pociechy, ale którego nie można zaproponować innym jako obiektywne, wspólne światło
oświecające drogę. Stopniowo dostrzegano jednak, że światło autonomicznego rozumu nie potrafi wystarczająco rozjaśnić przyszłości; w końcu kryje się ona w mroku i pozostawia człowieka z lękiem przed nieznanym. I tak człowiek zrezygnował z poszukiwania wielkiego światła, by zadowolić się małymi światełkami, które oświecają krótką chwilę, ale są niezdolne do otwarcia drogi. Gdy brakuje światła, wszystko staje się niejasne, nie można odróżnić dobra od zła, drogi prowadzącej do celu od drogi, na której błądzimy bez kierunku.
Światło, które na nowo trzeba odkryć
4. Dlatego pilne staje się odzyskanie światła, które jest właściwą cechą wiary, bo kiedy gaśnie jej płomień, wszystkie inne światła tracą w końcu
swój blask. Światło wiary ma bowiem szczególny charakter, ponieważ jest zdolne oświetlić całe życie człowieka. Żeby zaś światło było tak potężne, nie może pochodzić od nas samych, musi pochodzić z bardziej pierwotnego źródła, musi ostatecznie pochodzić od Boga. Wiara rodzi się w spotkaniu z Bogiem żywym, który nas wzywa i ukazuje nam swoją miłość, miłość nas uprzedzającą, na której możemy się oprzeć, by trwać niezłomnie i budować życie. Przemienieni przez tę miłość, otrzymujemy nowe oczy, doświadczamy, że jest w niej zawarta wielka obietnica pełni i kierujemy spojrzenie w przyszłość. Wiara, którą przyjmujemy od Boga jako dar nadprzyrodzony,
jawi się jako światło na drodze, wskazujące kierunek naszej wędrówki w czasie. Z jednej strony pochodzi ona z przeszłości, jest światłem pamięci o Założycielu, o życiu Jezusa, gdzie objawiła się Jego w pełni wiarygodna miłość, zdolna zwyciężyć śmierć. Lecz jednocześnie, ze względu na to,
że Chrystus zmartwychwstał i przeprowadza nas poza próg śmierci, wiara jest światłem bijącym z przyszłości, które otwiera przed nami wielkie
horyzonty i kieruje nas poza nasze odosobnione «ja» ku szerokiej komunii. Rozumiemy więc, że wiara nie mieszka w mroku; jest ona światłem
dla naszych ciemności. Dante w Boskiej komedii, w Raju, po wyznaniu swojej wiary przed św. Piotrem, opisuje ją jako «iskrę, / co w rozświcie coraz szerszymi ogniami się pali / i jest mą gwiazdą na nieba zenicie».

(ANZELM — (ur. 1033 w Aosta, półn, Włochy, zm. 1109) — zakonnik benedyktyński, od 1093 arcybiskup w Canterbury, jeden z najznakomitszych filozofów, teologów i biskupów średniowiecza. Jest autorem szeregu prac. M.in. napisał: De veritate — O prawdzie; De libero arbitrio — O wolnej woli; De casu diaboli — O przypadku diabla; Monologium — Monolog (= rozmowa z samym sobą). W poglądach, które głosił, widać duży wpływ filozofii i teologii św. Augustyna. Oto
niektóre poglądy św. Anzelma. W sprawach religii bazą wyjściową musi być wiara, co wyraził krótko: wierzę, aby zrozumieć (za św. Augustynem); nazwał też jednak wiarę poszukującą rozumu, a więc chodziło mu o szukanie rozumowego uzasadnienia prawd religijnych, a więc i z kolei o racjonalizowanie samej wiary. Na tej też podstawie w pracy pt. Proslogium stara się rozumowo dowieść istnienia Boga. Dowód ten (zwany a priori, albo też ontologicznym) gruntuje się na tezie (błędnej), że samo pojęcie Boga jako istoty najdoskonalszej, a więc i takiej ponad którą już nie można nawet pomyśleć istnienia doskonalszej, mieści w sobie konieczność uznania istnienia Boga. Jest też św. Anzelm autorem aposteriorycznego dowodu istnienia Boga (w Monologium; na podstawie analizy dobra, doskonałości, przygodności bytów — wyciąga wniosek, że musi istnieć najwyższe dobro = Bóg, najwyższa doskonałość = Bóg, byt konieczny = Bóg). Św. Anzelma uważa się za ojca scholastyki.
)

Właśnie o tym świetle wiary chciałbym mówić, aby powiększało się, by oświetlało teraźniejszość i stało się gwiazdą ukazującą horyzonty naszej drogi w czasach, w których człowiek szczególnie potrzebuje światła.

(...)

Szczególne miejsce należy się Abrahamowi, naszemu ojcu w wierze. W jego życiu wydarza się rzecz wstrząsająca: Bóg kieruje do niego Słowo, objawia się jako Bóg, który mówi i wzywa po imieniu. Wiara wiąże się ze słuchaniem. Abraham nie widzi Boga, ale słyszy Jego głos. W ten sposób wiara otrzymuje osobisty charakter. Dlatego Bóg nie jest Bogiem jakiegoś miejsca ani nawet Bogiem związanym z jakimś specyficznym świętym czasem, ale jest Bogiem osoby, Bogiem właśnie Abrahama, Izaaka i Jakuba, zdolnym do
nawiązania kontaktu z człowiekiem i do ustanowienia z nim przymierza. Wiara stanowi odpowiedź na Słowo skierowane do osoby, daną pewnemu «Ty», które nas woła po imieniu.
9. To, co Słowo mówi do Abrahama, składa się z wezwania i obietnicy. Przede wszystkim jest wezwaniem do wyjścia z własnej ziemi, zaproszeniem do otwarcia się na nowe życie, jest początkiem wyjścia, które otwiera drogę ku nieoczekiwanej przyszłości. Wizja, jaką wiara da Abrahamowi, będzie zawsze związana z tym krokiem naprzód, jaki trzeba zrobić: wiara «widzi» w takiej mierze, w jakiej się posuwa, w jakiej wchodzi w przestrzeń otwartą przez Słowo Boże. Słowo to zawiera ponadto obietnicę: twoje potomstwo będzie liczne, będziesz ojcem wielkiego narodu (por. Rdz 13, 16; 15, 5; 22, 17). To prawda, że jako odpowiedź na uprzedzające ją Słowo, wiara Abrahama będzie zawsze aktem pamięci. Jednak ta pamięć, będąc pamięcią o obietnicy, nie zamyka się w przeszłości, staje się zdolna otworzyć na przyszłość, oświecić przemierzaną drogę.
Widać więc, że wiara, jako pamięć o przyszłości, memoria futuri, jest ściśle związana z nadzieją.
10. Tym, co ma zrobić Abraham, jest powierzenie się Słowu. Wiara rozumie, że słowo, rzecz pozornie krótkotrwała i ulotna, gdy wypowiedziane jest przez Boga wiernego, staje się rzeczą najbardziej pewną i niewzruszoną ze wszystkich, tym, co sprawia, że możliwa jest nasza dalsza wędrówka w czasie. Wiara przyjmuje to Słowo jako mocną skałę, na której można budować jak na solidnych fundamentach. Dlatego w Biblii wiara
jest określona hebrajskim słowem ‘emûnah, pochodzącym od czasownika ’amàn, którego rdzeń znaczy «podtrzymać». Pojęcie ‘emûnah może
oznaczać zarówno wierność Boga, jak i wiarę człowieka. (...)

Wiara jest bezinteresownym darem Boga, który wymaga pokory i odwagi, by zaufać i zawierzyć się, i w ten sposób dostrzec świetlaną drogę spotkania między Bogiem i ludźmi, historię zbawienia.

(Rz 10, 10). Według Biblii centrum człowieka stanowi serce, w którym spotykają się wszystkie jego wymiary: ciało i duch; głębia osoby oraz jej
otwarcie na świat i na innych; rozum, wola i uczucia. Otóż, jeśli serce zdolne jest zespalać razem te wymiary, to jest tak dlatego, że jest ono miejscem,
gdzie otwieramy się na prawdę i miłość i zezwalamy, aby one w głębi dotknęły nas i przemieniły.

Wiara przemienia całą osobę, właśnie w miarę, jak
otwiera się ona na miłość. Dzięki temu zespoleniu wiary z miłością można zrozumieć formę poznania właściwą wierze, jej siłę przekonania, jej
zdolność oświecania naszej drogi. Wiara poznaje
w miarę jak jest związana z miłością, bowiem miłość wnosi światło. Zrozumienie wiary rodzi się wtedy, gdy przyjmujemy wielką miłość Bożą, która nas przemienia wewnętrznie i daje nam nowe oczy, pozwalające widzieć rzeczywistość.
...

W swojej encyklice
Fides et ratio błogosławiony Jan Paweł II pokazał, że wiara i rozum wzajemnie się umacniają. Gdy znajdujemy pełne światło miłości Jezusa, odkrywamy, że w każdej naszej miłości obecny był promień tego światła, i rozumiemy, jaki był jego ostateczny cel. Jednocześnie fakt, że nasza miłość niesie z sobą światło, pomaga nam dostrzec drogę miłości do pełni całkowitego oddania się Syna Bożego dla nas. W tym dwukierunkowym
odniesieniu światło wiary oświeca wszystkie nasze ludzkie relacje, które możemy przeżywać w zjednoczeniu z miłością i czułością Chrystusa.

...

Wiara, modlitwa i Dekalog
46. Dwa inne elementy są istotne w wiernym przekazywaniu pamięci Kościoła. Pierwszy to Modlitwa Pańska, Ojcze nasz. Chrześcijanin uczy
się w niej dzielić doświadczenie duchowe samego Chrystusa i zaczyna widzieć oczami Chrystusa. Poczynając od Tego, który jest Światłością
ze Światłości, od Jednorodzonego Syna Ojca, również my poznajemy Boga i możemy rozpalać w innych pragnienie zbliżenia się do Niego.
Ponadto równie ważny jest związek między wiarą i Dekalogiem. Jak powiedzieliśmy, wiara jawi się jako droga, jako szlak, który trzeba przemierzyć, a który zaczyna się od spotkania z Bogiem
żywym. Dlatego w świetle wiary, całkowitego zawierzenia Bogu, który zbawia, Dekalog zyskuje swoją najgłębszą prawdę, która zawarta jest w słowach wprowadzających dziesięcioro przykazań:
«Ja jestem Pan, Bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej» (Wj 20, 2). Dekalog nie jest zbiorem zakazów, ale zawiera konkretne wskazania, pozwalające wyjść z pustyni «ja», będącego dla siebie punktem odniesienia, zamkniętego w sobie, i nawiązać dialog z Bogiem, dać się ogarnąć Jego
miłosierdziu, aby nieść Jego miłosierdzie. W ten sposób wiara wyznaje miłość Boga, daje się prowadzić tej miłości, prowadzącej do podążania ku pełni komunii z Bogiem. Dekalog jawi się jako droga wdzięczności, odpowiedzi miłości, możliwa dlatego, że przez wiarę otwarliśmy się na doświadczenie przemieniającej miłości Bożej względem nas. ...

Zważywszy, że wiara jest jedna, powinna być wyznawana w całej jej czystości i pełni. Właśnie dlatego, że wszystkie prawdy wiary łączą się
w jedno, negowanie którejś z nich, choćby spośród tych, które mogą wydawać się mniej ważne, oznacza szkodzenie całości. ...

Gdy zanika wiara, pojawia się ryzyko, że zanikną również fundamenty życia, jak ostrzegał poeta T. S. Eliot:

«Potrzebujecie może, by wam powiedziano, że nawet te skromne osiągnięcia
/ budzące w was dumę z uładzonego społeczeństwa / z trudem przeżyją wiarę, której zawdzięczają swoje znaczenie?».

Jeżeli usuniemy wiarę w Boga z naszych miast, osłabnie zaufanie między nami, będziemy razem tylko ze strachu i zagrożona będzie stabilność.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ahmadeusz dnia Pon 20:38, 17 Kwi 2023, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Starokatolicyzm i wiara.
PostWysłany: Pon 21:14, 17 Kwi 2023
ahmadeusz
Administrator
 
Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 2146
Przeczytał: 23 tematy

Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna





WIARA — w sensie podmiotowym i przedmiotowym oraz teologicznym jest; 1° przyjęciem przez człowieka w zakresie teologicznym za prawdę treści poglądów, podanych bezpośrednio przez Boga i to jedynie ze względu na Jego autorytet, albo pośrednio przez Jego Kościół, tj. Kościół założony przez Jezusa Chrystusa; 2° v sensie przedmiotowym prawdy przez Boga objawione zawarte są w Piśmie św. Starego i Nowego Testamentu (Biblia) i w Tradycji. Nauczycielem i interpretatorem tych prawd jest Kościół, również tych, które w prawdach wyraźnie wypowiedzianych i ujętych są wewnętrznie zawarte, które więc z tych pierwszych mogą być i są wyprowadzane; 3° w zakresie teologicznym — to znaczy, że idzie tu o, szeroki wprawdzie i nie zawsze mogący być ściśle ujęty
obszar, treści należące do teologii, do religii i mieszczącej się w niej i od niej uzależnionej moralności. W teologii katolickiej wiara jest też i może być i powinna być cnotą (cnota) tzw. teologiczną albo nadprzyrodzoną, to jest taką, dzięki której człowiek bez wątpliwości wierzy w prawdziwość prawdy objawionej, np. prawdy o Trójcy Najświętszej, chociaż rozumem nie może pojąć, jak to jest możliwe, że istnieje jeden Bóg, ale w trzech Osobach. Wiara w tym teologicznym i nadprzyrodzonym sensie jest łaską, łaską Boga. Przyjmowanie prawd wiary i życie według wskazań wiary jest domeną działania Łaski, łaski uświęcającej, skutecznej, dostatecznej, i współpracy człowieka z Nią przez pełnienie dobrych uczynków, które mogą być zarówno przyczyną czy współprzyczyną, jak również już i skutkiem działania Łaski, czyli Boga w nas.

AKSJOMAT — gr. aksjoma od aksijo = cenię, uznaję za prawdziwe, pewne, wiarygodne — albo aksjomaty są to inaczej zwane pewniki, a więc zdania czy sądy, które przyjmuje się bez dokumentowania prawdziwości ich treści, a więc jako założenia. Z tych założeń drogą rozumowania wyprowadza się zdania szczegółowe. W teologii zdania założeniowe, czyli aksjomaty bierze się z ksiąg świętych, których treści przyjmuje się jako pochodzące od Boga za prawdziwe, za pewniki, których się nie udowadnia, a z których wyprowadza się nowe, bardziej szczegółowe i bardziej już opisywane i dokumentowane twierdzenia. Np. Muzułmanie takie aksjomaty czyli pewniki biorą z Koranu, chrześcijanie zaś z Pisma św. tak Starego, jak i Nowego Testamentu. Taką prawdą szczegółową wyprowadzoną z dwóch prawd założeniowych, ogólnych, zawartych w Piśmie św., jest prawda o Trójcy św. Pierwsza prawda brzmi: istnieje jeden Bóg, a druga: istnieją trzy osoby Boskie: Ojciec, Syn i Duch. Analizując te prawdy dochodzi się do stwierdzenia z nich wyprowadzonego: wobec tego istnieje Jeden Bóg ale w trzech osobach = Trójca św. Trzeba podkreślić, że prawda pierwsza jest nie tylko objawiona, jak prawda druga, ale może też być wypowiedziana jako wynik ludzkiego rozumowania.,Takich prawd, aksjomatów, w teologii jest więcej. Ale takie prawdy — aksjomaty przyjmują też inne nauki np. matematyka, logika, które z
tych prawd założeniowych, nie udowadniając ich prawdziwości, wyprowadzają zdania i prawdy szczegółowe.

ANTYINTELEKTUALIZM — (greek, anti =przeciw; łac. intelectus = umysł, rozum) — jest kierunkiem tub lepiej poglądem, który umniejsza znaczenie poznania rozumowego w sprawach, dotyczących tak zjawisk naturalnych, jak i przede wszystkim nadprzyrodzonych, nadnaturalnych, a wyolbrzymia albo i stawia na pierwszym miejscu wiarę, stąd zwie się go też w dziedzinie spraw wiary fideizmem (łac. fides = wiara).


Anzelm z Canterbury [a. z kantrberi], Anzelm z Aosty, Anzelm z Le Bec, święty, ur. 1033, Aosta (Włochy), zm. 21 IV 1109, Canterbury, filozof i teolog, uznawany za ojca scholastyki, prymas Canterbury, Doktor Kościoła (1720). Kult A., zapoczątkowany w XIII w., został zatwierdzony 1690 przez papieża Aleksandra VIII. W 1060 A. wstąpił do benedyktynów w Bec (Normandia), gdzie studiował pod kierunkiem Lanfranca, następnie był kolejno przeorem i opatem. W 1093 został mianowany arcybiskupem Canterbury. Wkrótce przeciwstawił się polityce króla Wilhelma II Rudego, udał się do Rzymu i poprosił papieża o pozwolenie na powrót do klasztoru. Po odmowie Urbana II, A. wiódł życie tułacze. Przebywał w Rzymie, Bari (1098 brał udział w synodzie, gdzie przedstawił naukę o pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca i Syna), Lyonie. W 1100 dowiedział się o śmierci Wilhelma, a jego następca, Henryk I, zaprosił A. do powrotu. Realizacja wytycznych papieskich dotyczących inwestytury doprowadziła do nowego konfliktu i A. udał się po raz drugi na wygnanie. W końcu doszło do ugody A. powrócił do biskupiej stolicy, zajął się pracą duszpasterską i naukową.
Poglądy filoz.-teologiczne A. kształtowały się pod wpływem myśli św. Augustyna i w kontekście aktualnego sporu między "dialektykami" i "antydialektykami". Rozważając stosunek rozumu i wiary, A. twierdził, że w dochodzeniu do prawdy należy najpierw uwierzyć w tajemnice wiary, a następnie dążyć do zrozumienia tego, w co się wierzy stąd jego słynne zasady: credo ut intelligam ['wierzę, aby zrozumieć'] i fides quaerens intellectum ['wiara szukająca zrozumienia']. Uważał, że właściwie przeprowadzone badanie rozumowe z konieczności kończy się podtrzymaniem tajemnic wiary. W Monologionie (Monologion. Proslogion, 1076, 1077-78, wyd. pol. 1992) przedstawił 3 różne rozumowe dowody na istnienie Boga, oparte na przekonaniu, że to, co względne (np. mniejsza lub większa doskonałość poszczególnych rzeczy), zawsze jest partycypacją w tym, co absolutne (tzn. w doskonałości rozumianej w stopniu najwyższym). Z kolei jedynym założeniem dowodu przedstawionego w Proslogionie (nazwanego w późniejszym czasie "dowodem ontologicznym") miało być poznanie słowa "Bóg", oznaczającego byt, nad który nic większego nie można pojąć. Na zarzuty, sformułowane wobec tego argumentu przez Gaunilona, mnicha z Marmoutier, A. odpowiedział w Liber apologeticus ad insipientem. Z innych pism filozoficznych A. należy wymienić traktaty z 1080-85: De veritate, w którym określił prawdę jako "poprawność" (rectitudo), czyli zgodność tego, co jest, z zasadą tego, jak ma być, przynależną Boskiej istocie, i De libertate arbitrii, gdzie odróżniając za św. Augustynem wolność i wolny wybór, stwierdził, że wolność realizuje się tylko wtedy, gdy występuje skłonność woli w kierunku sprawiedliwości i następująca za nią zdolność do działania. W pismach teologicznych A. rozwijał naukę o grzechu pierworodnym (określając go w De conceptu virginali et originali peccato, 1099-1100, jako utratę pierwotnej sprawiedliwości, która dotknęła wszystkich potomków Adama), zagadnienie odkupienia (które przedstawiał w Cur Deus homo, 1094-97, jako zadośćuczynienie, złożone Bogu przez Chrystusa w zastępstwie ludzkości) i naukę o Najświętszej Maryi Pannie (w mariologii A., przedstawionej w formie modlitewnej m.in. w Hymni et psalterium de sancta Maria, istotne miejsce zajmuje myśl o powszechnym macierzyństwie duchowym Maryi). Na wspomnienie zasługują również pisma ascetyczne A., w których znajduje się m.in. wezwanie do praktykowania cnót i do przygotowania na dzień śmierci.

Augustyn podkreślał jedność Kościoła i prymat bpa Rzymu (Roma locuta, causa finita) ['Rzym powiedział, sprawa zakończona'].


Anzelm z Canterbury [a. z kantrberi], Anzelm z Aosty, Anzelm z Le Bec, święty, ur. 1033, Aosta (Włochy), zm. 21 IV 1109, Canterbury, filozof i teolog, uznawany za ojca scholastyki, prymas Canterbury, Doktor Kościoła (1720). Kult A., zapoczątkowany w XIII w., został zatwierdzony 1690 przez papieża Aleksandra VIII. W 1060 A. wstąpił do benedyktynów w Bec (Normandia), gdzie studiował pod kierunkiem Lanfranca, następnie był kolejno przeorem i opatem. W 1093 został mianowany arcybiskupem Canterbury. Wkrótce przeciwstawił się polityce króla Wilhelma II Rudego, udał się do Rzymu i poprosił papieża o pozwolenie na powrót do klasztoru. Po odmowie Urbana II, A. wiódł życie tułacze. Przebywał w Rzymie, Bari (1098 brał udział w synodzie, gdzie przedstawił naukę o pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca i Syna), Lyonie. W 1100 dowiedział się o śmierci Wilhelma, a jego następca, Henryk I, zaprosił A. do powrotu. Realizacja wytycznych papieskich dotyczących inwestytury doprowadziła do nowego konfliktu i A. udał się po raz drugi na wygnanie. W końcu doszło do ugody A. powrócił do biskupiej stolicy, zajął się pracą duszpasterską i naukową.
Poglądy filoz.-teologiczne A. kształtowały się pod wpływem myśli św. Augustyna i w kontekście aktualnego sporu między "dialektykami" i "antydialektykami". Rozważając stosunek rozumu i wiary, A. twierdził, że w dochodzeniu do prawdy należy najpierw uwierzyć w tajemnice wiary, a następnie dążyć do zrozumienia tego, w co się wierzy stąd jego słynne zasady: credo ut intelligam ['wierzę, aby zrozumieć'] i fides quaerens intellectum ['wiara szukająca zrozumienia']. Uważał, że właściwie przeprowadzone badanie rozumowe z konieczności kończy się podtrzymaniem tajemnic wiary. W Monologionie (Monologion. Proslogion, 1076, 1077-78, wyd. pol. 1992) przedstawił 3 różne rozumowe dowody na istnienie Boga, oparte na przekonaniu, że to, co względne (np. mniejsza lub większa doskonałość poszczególnych rzeczy), zawsze jest partycypacją w tym, co absolutne (tzn. w doskonałości rozumianej w stopniu najwyższym). Z kolei jedynym założeniem dowodu przedstawionego w Proslogionie (nazwanego w późniejszym czasie "dowodem ontologicznym") miało być poznanie słowa "Bóg", oznaczającego byt, nad który nic większego nie można pojąć. Na zarzuty, sformułowane wobec tego argumentu przez Gaunilona, mnicha z Marmoutier, A. odpowiedział w Liber apologeticus ad insipientem. Z innych pism filozoficznych A. należy wymienić traktaty z 1080-85: De veritate, w którym określił prawdę jako "poprawność" (rectitudo), czyli zgodność tego, co jest, z zasadą tego, jak ma być, przynależną Boskiej istocie, i De libertate arbitrii, gdzie odróżniając za św. Augustynem wolność i wolny wybór, stwierdził, że wolność realizuje się tylko wtedy, gdy występuje skłonność woli w kierunku sprawiedliwości i następująca za nią zdolność do działania. W pismach teologicznych A. rozwijał naukę o grzechu pierworodnym (określając go w De conceptu virginali et originali peccato, 1099-1100, jako utratę pierwotnej sprawiedliwości, która dotknęła wszystkich potomków Adama), zagadnienie odkupienia (które przedstawiał w Cur Deus homo, 1094-97, jako zadośćuczynienie, złożone Bogu przez Chrystusa w zastępstwie ludzkości) i naukę o Najświętszej Maryi Pannie (w mariologii A., przedstawionej w formie modlitewnej m.in. w Hymni et psalterium de sancta Maria, istotne miejsce zajmuje myśl o powszechnym macierzyństwie duchowym Maryi). Na wspomnienie zasługują również pisma ascetyczne A., w których znajduje się m.in. wezwanie do praktykowania cnót i do przygotowania na dzień śmierci.

DEPOZYT WIARY — (łac. depositum = odłożone) — czyli przechowanie bez naruszenia wszystkich prawd, których nauczał Jezus Chrystus i Jego apostołowie, przechowywanie ich i strzeżenie przez Kościół.

CREDO — (łać.; czyt. Kredo) —znaczy po polsku wierzę.
Credo może oznaczać:
1° wyznanie wiary (confessio f idei) jako zbiór podstawowych prawd religii chrześcijańskiej, zwany też na ogół składem wiary albo też symbolem wiary, albo i składem apostolskim, który jako Wierzę w Boga... chrześcijanin odmawia w codziennym pacierzu;
2° tę, już od dawnych czasów, składową część Mszy św., część odmawianą czy wspólnie śpiewaną przez wiernych wraz z celebransem tuż po odczytaniu czy odśpiewaniu Słowa Bożego,
względnie tuż po kazaniu, jeśli ono jest wygłaszane zaraz po wypowiedzeniu wyjątku Pisma św., a przed Ofiarowaniem jako następnej części Mszy św. To Credo zostało włączone do formularza Mszy św. prawdopodobnie już w IV lub IV/V w. i zostało nazwane symbolem niecejskokónstantynopolitańskim (nazwa pochodzi stąd, że ten poszerzony w stosunku do Składu Apostolskiego zbiór głównych prawd wiary został wpierw przyjęty przez sobór w Nicei w 325 roku, a potem potwierdzony i pewnie wystylizowany przez I sobór w Kostantynopolu w 381 roku).

analiza wiary, analysis fidei, w katol. teologii dogmatycznej dociekania dotyczące aktu wiary, których celem jest jego opis i wyjaśnienie w kontekście Bożego objawienia (wiara jako rzeczywistość ponadnaturalna), nauki Kościoła (wiara jako wyznanie Kościoła), rozumu ludzkiego (wiara jako przyświadczenie rozumu) i przeżycia (wiara jako doświadczenie); podejmowana w klas. teologii dogmatycznej w dziale De fide ['o wierze']; stanowi próbę wyjaśnienia i zharmonizowania elementów aktu wiary jego rozumności, pewności, dobrowolności (wolności) i nadprzyrodzoności; w nowszej teologii została poszerzona o opisy fenomenologiczne (fenomenologia religii) i hermeneutyczne (hermeneutyka teologiczna); w ramach a.w. są także podejmowane rozważania nad wewn. spoistością dowodów i argumentów na zasadność wiary oraz ich znaczeniem dla życia Kościoła i człowieka wierzącego; mimo że analizy te nie są traktowane jako ostateczne uprawomocnienie wiary, rozumiane przede wszystkim jako assensus super omnia firmus propter auctoritatem ipsius Dei revelantis ['pewna i niezachwiana zgoda oparta na autorytecie samego objawiającego się Boga'], należą one do wiary i spełniają istotną funkcję hermeneutyczną.

APOLOGETYKA — (greek., apologetikos = broniący, albo obroniony) — może oznaczać: z dodaniem greek, logos = słowo, mowa, — obrończą mowę albo zespół prac i poglądów apologetów, broniących jakiejś ideologii, postawy, religii, zwłaszcza chrześcijańskiej, albo może też oznaczać i to jest rozumienie najpowszechniejsze — szczególnie w kołach katolickich dział teologii lub według niektórych nawet samodzielną naukę teologiczną, traktującą o fundamentalnych prawdach czy poglądach wiary i stąd też niektórzy teologowie katoliccy nazywają ją teologią fundamentalną. Apologetyka chrześcijańska, szczególnie katolicka, stara się dać rozumowe uzasadnienie podstawowym prawdom (dogmatom) wiary, omawia racjonalnie źródła wiary, więc Pismo św. i
Tradycję oraz broni słuszności przyjmowanych prawd i ich własnej interpretacji wobec innych religii, jako też wobec racjonalistycznej krytyki i ateizmu.

APOLOGECI — (greek, apologumai = bronię się, tłumaczę się; albo bezokolicznik apologeisthai to ogólnie obrońcy jakiejś sprawy, ideologii, religii — w szczególności jednak terminem tym określa się pisarzy chrześcijańskich głównie II i III w., broniących religii chrześcijańskiej wobec różnego rodzaju zarzutów i aktów przeciwników chrześcijaństwa. Apologeci ci jednak nie tylko odpierali zarzuty i ataki, postępowali też bezpośrednio przeciw wielu poglądom innych religii,
zwłaszcza przeciw niektórym poglądom judaizmu, jak również atakowali niezgodne z chrześcijaństwem poglądy filozofii pogańskiej. Apologeci przeważnie pisali apologie i adresowali je do panujących cesarzy, jak również do innych wybitnych wtedy ludzi, a będących przeciwnikami chrześcijaństwa. Do najwybitniejszych apologetów chrześcijaństwa należą m.in.: Kwadratus (swoją apologię skierował do ces. Hadriana ok. 125 r.), Arystydes z Aten (swoją apologię skierował do ces. Antonina Piusa), św. Justyn (Dialog z Żydem Trytonem), Apolinary Klaudiusz, biskup hieropolitański, Atenagoras z Aten, Teofil z Antiochii, Minujusz Feliks. Do grona apologetów można też zaliczyć: Ireneusza, Tertuliana, Klemensa, Orygenesa i in., chociaż ich niektóre poglądy nie zostały później zaaprobowane przez instytucjonalizujące się a potem zinstytucjonalizowane chrześcijaństwo, nie zostały uznane za prawowierne, ortodoksyjne, jak np. nauka Orygenesa o apokatastazie.

FANATYK — (łac. fanóticus = zagorzały, zaślepiony, szalony)— to miano człowieka ślepo i bezkrytycznie zapatrzonego w słuszność swojego poglądu, swojej idei, swojej religii i stąd
bezkrytycznie a często i wrogo, nietolerancyjnie nastawionego wobec przekonań drugiego człowieka, wyznawanej przez niego idei, religii itd. (fanatyzm).

FANATYZM — (fanatyk) — to nazwa bezkrytycznej i nietolerancyjnej wiary i postawy człowieka wierzącego ślepo jedynie w słuszność swojego zdania, poglądu, swojej religii, itd., a nie uznającego odmiennych przekonań i innej postawy drugiego człowieka.

FIDEIZM — (łac. fides = wiara) — ogólnie jest to nazwa poglądu, głoszącego iż wiara jest kryterium i źródłem prawdy. W sensie teologicznym, zwłaszcza katolickim, oznacza wiarę
w prawdziwość Objawienia Bożego na podstawie jednak uprzednio rozumowego przekonania o możliwości, historyczności i faktyczności Objawienia.

FIKCJONIZM albo fikcjonalizm — (łac. fictio = zmyślenie) — to nazwa poglądu filozofa niemieckiego Hansa Vaihingera (ur. 1852, zm. 1933), głoszącego, że poglądy filozoficzne i teologiczne nie mają pokrycia w rzeczywistości, ale trzeba je ze względu na ich użyteczność praktyczną, chociaż są fikcjami, przyjmować tak, jak gdyby (als ob) im odpowiadała faktycznie istniejąca rzeczywistość. Jest autorem m.in. książki pt. Philosophie des Als Ob (1911), czyli Filozofia jak gdyby".

HERMES Jerzy — (ur. 1775, zm. 1831) — niemiecki ks. rzymskokat., prof. teologii. Był człowiekiem religijnym, ale oryginalnie myślącym i sformułował szereg poglądów, którymi zjednał sobie wielu zwolenników, ale z powodu ich niezgodności z oficjalną nauką Kościoła rzymskokatolickiego poglądy te, książki je przedstawiające, ich zwolennicy i propagatorzy stali się obiektem żywej dyskusji, niechęci kół katolickich, szykan, zdejmowania ze stanowisk np. pozbawiania katedr uniwersyteckich, a sympatii i poparcia ze strony protestantów. M.in. są to następujące poglądy.
Również odnośnie do spraw teologicznych należy zastosować metodyczne wątpienie. Przyjęcie prawd religijnych i układanie według ich treści swojego życia nie jest według Hermesa rezultatem wiary a może być i jest jedynie rezultatem rozumowych, filozoficznych dociekań człowieka. Wiara nie jest progiem naszego religijnego poznania, a jest jego rezultatem, jego kresem. Wszystko więc i w tej dziedzinie religijnej zależy od człowieka, od akceptacji jego rozumu, również przyjęcie Objawienia jako faktu i jego treści oraz wszystkiego, co z nim się łączy i z niego wypływa. Teolog ma więc umieć udowodnić możliwość i słuszność a również prawdziwość wszystkiego, co sam głosi, co sam rozumie i w co sam w konsekwencji wierzy; przede wszystkim musi umieć udowodnić istnienie Boga, możność Jego kontaktowania się ze światem i ludźmi, a więc i możność i fakt ich przez Niego stworzenia, itd. Słowem Hermesowi i jego zwolennikom chodziło o oparcie całej wiary i teologii na rozumie, na filozofii i ten dopiero grunt stwarzał czy mógł, czy może stwarzać warunki działania Łaski i współdziałania z Nią. Hermes napisał trzy podstawowe dzieła, w których opublikował swoje poglądy, a mianowicie: Philosophische Einieitung in die
christkatholische Theologie (1829), czyli Filozoficzne wprowadzenie w chrześcijańskokatolicką teologię: Positiye Einieitung in die christkatholische Theologie (1821), czyli Pozytywne wprowadzenie do chrześcijańskokatolickiej teologii; Christkatholische Dogmatik (1834), czyli Chrześcijańskokatolicka dogmatyka. Całość poglądów Hermesa łącznie z jego i jego zwolenników działalnością zwie się też hermozjanizmem.
HERMES Jerzy zwolennik metodycznego wątpienia, wiara jest jedynie rezultatem rozumowych, filozoficznych dociekań człowieka i powinna być udowodniona

HEREZJA — (gr. hajresis) — to nazwa poglądu, przeważnie religijnego, teologicznego, którego treść odbiega od poglądu w tym samym przedmiocie i zakresie, od wyznawanego przez inną, na ogół większą, społeczność religijną czy świecką heretyk).

HERETYK — (gr. hajretikós) — to nazwa człowieka, który głosi poglądy teologiczne czy religijne, dzisiaj już również inne, np. inną interpretację przyjętej ideologii społecznej lub politycznej, niezgodne z poglądami (dogmatyki) religii wyznawanej przez inną, w zasadzie większą czy urzędowo uznawaną, społeczność religijną, lub stronnictwo polityczne albo jakąś sformalizowaną grupę społeczną (herezja; herezjarcha).

HEREZJARCHA — (gr. hajresi^rchys) — to miano autora większej i trwającej dłuższy czas herezji.

HETERODOKSJA — (gr. heterodoksia — heteros = inny, drugi, błędny, doksa = pogląd, nauka, czyli błędny pogląd) — to nazwa poglądów przeciwnych od wyznawanych. W teologii katolicyzm rzymski inne wyznania i ich poglądy nazywa heterodoksyjnymi, protestantyzm zaś lub prawosławie, czy starokatolicyzm nie odpowiadające im poglądy rzymskokatolickie również nazywają heterodoksyjnymi.

KACERSTWO — (termin pochodzenia czeskiego, albo niemieckiego) — oznacza mniej więcej to samo co herezja, a kacerz tyle co heretyk. Tych oznaczników, szczególnie w okresie reformacji i kontrreformacji, chętnie używali katolicy (ściślej rzymskokatolicy), stosując je do tych katolików, którzy porzucili rzymskokatolicyzm i jego poglądy, a stali się wyznawcami Kościołów ewangelickich, albo protestanckich i ich poglądów, albo też innych.

KLEMENS ALEKSANDRYJSKI — (Tytus Flawiusz; ur. ok. 150 r. w Atenach, zmarł w Aleksandrii ok. 211—216 r.) posiadł gruntowną i szeroką wiedzę. Jako człowiek dojrzały i
wykształcony przyjął chrzest, czyli stał się chrześcijaninem, po czym przeniósł się do Aleksandrii. Tu w latach 189—202 uczył w Chrześcijańskiej Szkole Katechetycznej (była to pierwsza wyższa szkoła teologiczno-filozoficzna chrześcijańska), a nawet miał być przez jakiś czas jej kierownikiem, czyli rektorem. Napisał szereg prac, a wśród nich przede wszystkim: Protreptikos pros Helenas (gr.), czyli Upomnienie pogan; Pajdagogos, czyli Pedagog; Stromatejs, czyli Kobierce. Poglądy albo naukę Klemensa, który bardzo wzorował się na Platonie, a w sprawach praktycznych bardzo widocznie na stoikach, a dał im wyraz również przede wszystkim w swoich książkach, można ująć w trzech punktach,
l. Boga nie można poznać, mówić o Nim można raczej w sposób negatywny, czyli kim nie jest, niż kim jest. Logosa pojmuje raczej na wzór filozofii Filona. Przyjmuje w człowieku dwie dusze:
zwierzęcą i umysłową — ludzką.
2. Bardziej znanym stał się Klemens dzięki swoim usiłowaniom uchrześcijanienia głoszonej i upowszechnionej przez gnostyków — gnozy. Chrześcijańską gnozę (wyższą wiedzę) Klemens opiera przede wszystkim na wierze, która jest naszemu życiu umysłowemu, duchowemu, tak potrzebna, jak oddech dla życia cielesnego. Wiarę jednak trzeba pielęgnować, jak ogrodnik pielęgnuje winną latorośl, a tę rolę spełnia filozofia. Do gnozy chrześcijańskiej dochodzi się więc przez wiarę i filozofię. Ale to jeszcze nie jest pełna, prawdziwa, gnoza chrześcijańska: trzeba być czystym, żałować za grzechy, żyć moralnie. Człowiek posiadający wiarę, wyszkolony filozoficznie i żyjący moralnie — zdobywa prawdziwą gnozę chrześcijańską, lepiej poznaje prawdę, jeśli zaś przyozdobi się jeszcze miłością, wtedy mówić można dopiero, że zdobywa prawdziwą gnozę chrześcijańską. Oczywiście tak ukształtowany człowiek czyni dobre uczynki, nie chowa światła pod korzec, jest społeczny, pomocny drugim.
3. Chrześcijański gnostyk jest ideałem człowieka według Klemensa, podobny zresztą do ideału stoickiego, przede wszystkim wolny od jakichkolwiek namiętności i pasji, zawsze spokojny, zrównoważony. Tak uformowany gnostyk chrześcijański jest całkowicie nastawiony na Boga;
wszystko, co czyni dobrego, czyni nie dla nagrody, czy ze strachu przed karą, ale dla Boga, dla dobra samego. Tak żyjąc zdobywa niewzruszony pokój ducha, który to pokój i równowagę nazywa po grecku apateja; w takim stanie czyny przez człowieka wykonywane są dobre, doskonałe w ziemskim rozumieniu?
Niektóre poglądy Klemensa przejął i je rozbudował Orygenes, a dodawzsy nowe, swoje zbudował kierunek filozoficzno-teologiczny zwany orygenizmem.

MITOLOGIA— (gr. mythos = legenda; logos == słowo, nauka) — to: l. dziedzina nauki — mitoznawstwo, którego przedmiotem jest gromadzenie, badanie i analiza mitów; 2. zbiór
mitów-legend, powstałych, głównie w odległej przeszłości, szczególnie w związku z licznymi religijnymi wierzeniami — rodowymi, plemiennymi, a później również i narodowymi, czy nawet i krajowymi (i tak powstała bogata mitologia: egipska, babilońska, grecka, rzymska, słowiańska, celtycka, germańska i in.).

PRADES Jan Marcin — (ur. 1720, zm. 1782) — francuski kontrowersyjny wpierw, potem potępiony, następnie nawrócony rzymskokatolicki pisarz teologiczny. W przedstawionej przez siebie na Sorbonie rozprawie doktorskiej usiłował dowieść, iż nie możemy mówić o duchowości naszej duszy w sposób naukowy, a jedynie o jej duchowości możemy mówić jako o przedmiocie wiary; podobnie ustosunkował się do bóstwa Jezusa Chrystusa i do innych podstawowych prawd
teologicznych chrześcijaństwa. Za podanie w wątpliwość słuszności i realnej możliwości istotnych treści głównych prawd teologicznych religii chrześcijańskiej, zwłaszcza rzymskokatolickiej, był prześladowany, owszem musiał z Francji uciec. Wszelako w końcu zrezygnowawszy ze swoich poglądów i odwoławszy je pojednał się z Kościołem Rzymskokatolickim. Należy tu też wspomnieć, iż był on również jednym z członków grupy francuskich encyklopedystów (encyklopedyści) i napisał do wydawanej przez nich encyklopedii szereg haseł. Najważniejszą chyba jednak jego książką, wydaną w 1772 roku, była Apologie, czyli Apologia.

SCEPTYCY — (gr. skeptikós == myślący krytycznie, krytykujący, badający z rezerwą; wątpiący) — to:
1° ci filozofowie starożytności, którzy dowodzili, iż prawdy nie można poznać i dlatego nie można i nie wolno wypowiadać sądów o absolutnej pewności, bo takiej rozum nasz nie poznaje, poznać nie może, po prostu w ogóle nie ma jej; można wypowiadać tylko przypuszczenia, prawdopodobieństwa. Aczkolwiek zwykło się w historii filozofii wyróżniać kilka okresów kształtowania się poglądów sceptyków, które łącznie nazwano sceptycyzmem, to tu wystarczy stwierdzić, że za ojca czyli pierwszego i reprezentatywnego autora sceptycyzmu uważa się Pyrrona z Elidy (ur. 318, zm. 272 przed Chr.);
2° głosiciele, wyznawcy i realizatorzy poglądów sceptycyzmu w praktyce, a więc hołdujący zasadzie, iż niczego prawdziwego i pewnego w dziedzinach naszego życia, również etycznego
religijnego, itd., poznać nie można i nic takiego w sensie absolutnym nie istnieje. Przyjęte zaś poglądy i osiągnięcia naukowe mają wartość czasową, więc tak długo, dopóki nie powstaną odnośnie do nich oznaki nieufności, wątpliwości, w takich bowiem przypadkach należy natychmiast podjąć nowe poszukiwania, nowe badania, nowe eksperymenty. Przeciwstawieniem sceptycyzmu jest dogmatyzm, a sceptyków dogmatycy.

TRADYCJONALIZM — (łac. traditio= oddanie, przekazanie) — to nazwa poglądu, głoszącego głównie w XIX w. w skrajnym ujęciu, że skutek i prawdziwość poznania ludzkiego zależy w zupełności od nadprzyrodzonego Objawienia, czyli od Boga, od Jego pomocy, światła, Łaski; w umiarkowanym zaś ujęciu, że prawdy religijne i moralne poznaje człowiek tylko z Objawienia Bożego i to w ten sposób, iż dowiaduje się o nich wpierw od swoich rodziców (traducjanizm), ostatecznie jednak i pewnie poznaje je w wieku późniejszym z Objawienia, owszem może następnie je również w jakiejś mierze rozumowo bliżej poznawać, a także dowodzić ich słuszności.

VOLTAIRE czyli Franciszek Maria Arouet — (ur. 1694, zm. 1778) — głośny francuski racjonalista, poeta, dramatopisarz, publicysta, historyk, filozof, członek Akademii Francuskiej, prześladowany i gnębiony, a nawet więziony za swoje przekonania, zwłaszcza krytyczne w zakresie światopoglądoworeligijnym. Nie był teologiem, ale w swoich dziełach i publicystyce zagadnienia te nie tylko porusza i nie tylko wiele z nich negatywnie ocenia, ale wyraźnie, nieraz i sarkastycznie
im się przeciwstawia, zaliczając je w obszar fantastyki, mistyki, legendy.

ZABOBON — w pojęciu katolickim ogólnie biorąc jest to każda forma i każdy sposób czy środek uprawiania fałszywego kultu religijnego, więc składanie czci należnej Bogu wszelakiego rodzaju innym istotom, bytom (bałwochwalstwo), albo wprawdzie składanie kultu Bogu, ale w sposób niewłaściwy i przez nieupoważnione osoby. Zabobonem są też wszelkiego rodzaju praktyki, mające na celu usiłowanie poznania przyszłości, więc wróżbiarstwo, czarodziejstwo, również spirytyzm, zwłaszcza jeśli czyniący je odwołują się przy tym do tzw. pomocy duchów złych, szatanów. Praktyki te w zależności od intencji ich czynicieli i od zakresu wiary w prawdziwość ich treści przez odbierających je, mogą być grzechem (czary i czarownice; spirytyzm; wróżbiarstwo).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ahmadeusz dnia Wto 9:53, 18 Kwi 2023, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Materializm dialektyczny i wiara.
PostWysłany: Wto 9:44, 18 Kwi 2023
ahmadeusz
Administrator
 
Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 2146
Przeczytał: 23 tematy

Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna





W latach powojennych, podobnie jak i w ciągu całego poprzedniego okresu swego rozwoju, KPZR toczyła i toczy uporczywą, nieubłaganą walkę przeciw wszystkim odmianom ideologii burżuazyjnej, odstępstwom od materializmu, przeciw wulgaryzacji marksizmu, przeciw dogmatyzmowi i doktrynerstwu.

Materializm dialektyczny – to żywa, twórcza, rozwijająca się nauka.
Traktowanie materializmu dialektycznego, poszczególnych jego wniosków i formuł, jako zbioru dogmatów, które nigdy się nie zmieniają bez względu na zmiany warunków społeczeństwa, było by doktrynerstwem i talmudyzmem.
Studiowanie materializmu dialektycznego nie ma nic wspólnego z wykuwaniem na pamięć jego wniosków i formuł.
Przyswoić sobie marksistowską metodę dialektyczną i marksistowski materializm filozoficzny – to znaczy umieć stosować je przy rozwiązywaniu zadań nauki i praktyki, celem uzyskania nowych wniosków naukowych i wytyczenia dróg prowadzących do rozwiązania zadań praktycznych.

W.I. Lenin pisał:
„Nie może być dogmatyzmu tam, gdzie naczelnym i jedynym kryterium doktryny jest jej zgodność z rzeczywistym procesem rozwoju społeczno-ekonomicznego...”

Marks i Engels podkreślali nieustannie, że ich nauka nie jest dogmatem, lecz wytyczną działania.
Przeciwstawiali oni swoją teorię wszystkim dawnym systemom filozoficznym, mającym charakter dogmatyczny.

Organizacja polityki światowej może dać wyniki tylko przez dokładne, wyraźne,
publiczne wypowiedzi; zasady polityczne partii, która jest w okresie formowania się, są dla
niej tym, czym dogmaty dla religii.

Jest wiele oznak walki, z dnia na dzień coraz gwałtowniejszej, przeciwko dogmatycznym zasadom różnych kościołów, bez których w praktyce wiara religijna byłaby na tym świecie nieprawdopodobna. Szerokie masy narodów nie składają się z filozofów; wiara
jest dla nich przeważnie jedyną podstawą moralnych poglądów na życie. Różne próby
znalezienia środków zastępczych nie okazały się właściwe ani pomyślne, nie powiodło się
także wprowadzenie ich na miejsce dawnych wyznań religijnych. Jeżeli nauka i wiara
religijna naprawdę opanują szerokie rzesze społeczeństwa, absolutny autorytet tej wiary
będzie całkowitą podstawą jego skuteczności. Tym, czym obyczaj dla życia, jest dla państwa
prawo, a dla religii dogmat. To i tylko to może pokonać chwiejne, ciągle kwestionowane
intelektualne koncepcje i nadać im kształt, bez którego wiara nie może istnieć. W innym
wypadku koncepcja metafizycznego poglądu na życie - innymi słowy filozoficznej opinii -
nigdy z tego nie wyrosłaby. Dlatego atak przeciwko dogmatom jest bardzo podobny do walki
przeciwko powszechnym, prawnym podstawom państwa i prowadzi do kompletnej anarchii,
aż znajdzie swój koniec w beznadziejnym, religijnym nihilizmie.

Ateista wierzy, że nie wierzy w Boga.
Odrzucając Boga jako stwórcę Świata wypadało by mieć jakąś realną koncepcję na powstanie Świata, Ziemi wraz z fauną i florą. Twierdzenie – nie ma Boga i już – to tylko wiara, fantazja. Albo opieramy swoje przekonania na dowodach, prawach, zasadach i potwierdzających je doświadczeniach, albo snujemy przypuszczenia.
Racjonalne było by stwierdzenie, nie wiem czy jest Bóg, nie wiem skąd się wzięło życie na ziemi.
Stwierdzenie – nie ma Boga – jest irracjonalne.
Ateizm to irracjonalizm.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ahmadeusz dnia Wto 9:55, 18 Kwi 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
umysł otwarty
PostWysłany: Wto 9:47, 18 Kwi 2023
ahmadeusz
Administrator
 
Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 2146
Przeczytał: 23 tematy

Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna





Steven Paul Jobs (1955–2011) – amerykański informatyk, współzałożyciel i prezes firmy Apple Inc.

Wasz czas jest ograniczony, więc nie marnujcie go, żyjąc cudzym życiem. Nie wpadajcie w pułapkę dogmatów, żyjąc poglądami innych ludzi. Nie pozwólcie, żeby hałas cudzych opinii zagłuszył wasz własny wewnętrzny głos. I najważniejsze – miejcie odwagę kierować się sercem i intuicją.

czysta wiara to umysł otwarty na wszystkie możliwości.

Albert Einstein

Człowiek zajmujący się nauką nigdy nie zrozumie, dlaczego miałby wierzyć w pewne opinie tylko dlatego, że znajdują się one w jakiejś książce. (…) Nigdy również nie uzna swych własnych wyników za prawdę ostateczną.

Kto nie wierzy w cuda, nie jest realistą.
Dawid Ben Gurion






W podaniach mogą się znajdować spisane fantasmagorie ale są ludzie, którzy skłonni są uważać je za niepodważalną w ich mniemaniu prawdę, dogmat swojej wiary.

Źle ulokowane dogmaty wiary mnożą głupotę.

Jeżeli czyny wiary wynikają z dogmatów wiary, to największe koszmary mogą stać się rzeczywistością.

Ślepe dogmaty wiary napawają sceptycyzmem.

Nie wierzcie mi dogmatycznie, ciągle popełniam błędy, zmieniam zdanie, sami spróbujcie poznać prawdę zanim będzie za późno.


Wierzyć swej własnej myśli; wierzyć, że to, co w głębi Twego serca prawdziwe jest dla ciebie, jest prawdziwe dla wszystkich ludzi - to jest szczyt głupoty. ahsz

Musimy porzucić nasze fałszywe pewności, naszą intelektualną pychę, która uniemożliwia nam dostrzeżenie bliskości Boga - dodał papież. Benedykt 16


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ahmadeusz dnia Wto 10:32, 18 Kwi 2023, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Jeśli ktoś źle wierzy o Duchu Świętym jest heretykiem.
PostWysłany: Pią 11:30, 07 Lip 2023
ahmadeusz
Administrator
 
Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 2146
Przeczytał: 23 tematy

Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna





Rzym (376/377), Tomus Damasi
23. Jeśli ktoś dobrze wierzy o Ojcu i Synu, ale źle o Duchu Świętym, jest heretykiem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Czysta wiara kontra wiara zbrukana.
Forum www.szah.fora.pl Strona Główna -> Książki.
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin